Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Cała prawda o najniższej emeryturze

06-04-2017 16:21 | Autor: Tadeusz Porębski
Prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę przywracającą wiek emerytalny dla kobiet po osiągnięciu wieku 60, a dla mężczyzn 65 lat. Ogłoszono również triumfalnie podniesienie minimalnej emerytury do 1 tysiąca złotych. To półprawda, z którą należy się rozprawić.

Obniżenie wieku emerytalnego ma wejść w życie 1 października. Prawo do emerytury uzyskają wówczas automatycznie wszystkie kobiety w wieku między 60 lat a 61 lat i 4 miesiące. Natomiast mężczyźni uzyskają prawo do świadczenia emerytalnego w wieku między 65 lat a 66 lat i 4 miesiące. W ten sposób na emeryturę będzie mogło przejść dodatkowo 200–300 tys. Polaków. Jednak nie wszyscy otrzymają minimalną emeryturę w wysokości 1 tys. złotych. Aby otrzymać to świadczenie, amator przejścia w stan spoczynku musi spełnić określone warunki, o czym głośno się nie mówi. Dlatego wielu potencjalnych emerytów tkwi w błędnym przekonaniu, że dostanie miesięcznie tysiąc złotych, bez względu na to jak długo i na jakich warunkach pracowało.

Aby dostać 1 tys. zł minimalnej emerytury, należy udowodnić odpowiedni staż pracy – kobieta musi mieć przepracowane 22 lata, mężczyzna 25 lat (od października kobiety będą musiały udowodnić 20 lat pracy). Kto będzie miał mniejszy staż pracy i w związku z tym uzbiera mniej składek, otrzyma emeryturę niższą niż minimalna. W wielu przypadkach o wiele niższą. Nieszczęśliwcy ci otrzymają takie świadczenie, jakie sobie wypracowali, w wysokości, w jakiej wyliczy im je ZUS. Emerytury poniżej minimalnej będą dostawać nie tylko stroniące od pracy "niebieskie ptaki", ale także dziesiątki tysięcy kobiet, które przez wiele lat zajmowały się wychowywaniem dzieci. Na minimalne świadczenie nie mają oczywiście szans osoby pracujące na czarno. Bardzo niska emerytura, w wysokości kilkuset złotych, a nawet mniej, grozi bezrobotnym oraz osobom, które często przebywały na zasiłku chorobowym, ponieważ za ten okres nie odprowadza się składek. Bieda-emerytami stanie się wielu artystów i osób pracujących na umowy o dzieło.

Emerytów muszących wyżyć za świadczenie mniejsze niż minimalne jest dzisiaj w Polsce około 90 tysięcy. W roku 2011 było ich niespełna 24 tysiące, dwa lata później – 48, a w 2014 roku prawie 61 tysięcy W ciągu najbliższych lat ich liczba gwałtownie wzrośnie, nawet do kilkuset tysięcy, ponieważ przybywa osób pracujących na tzw. umowach śmieciowych. Według GUS jest ich dzisiaj 1,3 mln. I tu mamy do czynienia z krzyczącą niesprawiedliwością społeczną, bowiem pokrzywdzeni to bynajmniej nie osoby stroniące od pracy, które z własnej woli i wyboru zgotowały sobie taki los, ale mnóstwo ludzi pracowitych i kreatywnych, zmuszonych do pracy na "śmieciówkach" przez obowiązujący system. Oni znajdują się w sytuacji nie do pozazdroszczenia – albo bezrobocie, więc nędza i zepchnięcie na społeczny margines, albo robota na umowie śmieciowej. Są młodzi, więc wybierają drugą opcję nie zdając sobie sprawy z tego, że na starość mogą stać się nędzarzami.

Najniższa obecnie emerytura wypłacana przez ZUS wynosi... 45 groszy. Pobiera ją osoba, która miała odprowadzoną tylko jedną składkę. ZUS wypłaca też emerytury w wysokości kilku i kilkunastu złotych. Koszt wyliczania i wysyłania tak niskich świadczeń jest wyższy niż ich wartość.

Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej przygotowuje kolejne zmiany w systemie emerytalnym, które przewidują przyznanie minimalnej emerytury tylko tym osobom, które wylegitymują się minimum pięcioletnim stażem pracy, a ich wyliczona emerytura przewyższa kwotę jednej trzeciej emerytury najniższej gwarantowanej przez państwo. Rozważane jest ponoć także przyznanie minimalnej emerytury osobom, które posiadają udowodniony 15-letni staż pracy. Jeśli ktoś nie spełni tych warunków, nie otrzyma żadnej emerytury. Jest to rozwiązanie lepsze niż fikcyjna emerytura w wysokości kilkunastu lub kilkudziesięciu złotych. Z takiego zapisu skorzystałoby m. in. kilkadziesiąt tysięcy kobiet, które nie posiadają wymaganego 20-letniego stażu pracy, bowiem poświęciły się wychowaniu dzieci. Wygrałoby również spore grono ludzi z kręgu kultury, którzy oddawali się twórczości lub pracy artystycznej na zasadach określonych przez istniejący system.    Pocieszające jest to, że od stycznia 2016 r. pracodawcy zostali zobowiązani do  odprowadzania składki do ZUS od wszystkich umów-zleceń do wysokości minimalnego wynagrodzenia. Dzięki temu osoby zatrudnione na taką umowę będą mieć szanse na choćby minimalną emeryturę.

Jak ZUS wylicza świadczenie emerytalne? Do stażu pracy zaliczane są okresy składkowe, kiedy byliśmy zatrudnieni na etacie, a od naszej pensji były odprowadzane składki, jak również okresy nieskładkowe. Okresy nieskładkowe nie mogą przekroczyć jednej trzeciej okresów składkowych. I tak po po 30 latach pracy nasze składki emerytalne wyliczono na przykład na 288 tys. złotych. Z ustawy o emeryturach i rentach wynika, że ustalona w ten sposób podstawa musi być podzielona przez średnią długość dalszego trwania życia. Zakłada się, że emeryt będzie żył po przyznaniu świadczenia jeszcze przez 17 lat, czyli 204 miesiące, otrzyma więc około 1400 zł emerytury (288 tys. zł : 204 miesiące = 1411,76 zł).

A jak jest u naszych zachodnich unijnych sąsiadów? W Niemczech obowiązkowe ubezpieczenia emerytalno-rentowe prowadzone są przez federalne i regionalne instytucje ubezpieczeniowe. Dla osób prowadzących własną działalność gospodarczą nie ma obowiązku ubezpieczenia emerytalnego, dla pracowników jest ono obowiązkowe. 

Osoby pracujące na własny rachunek mogą korzystać z systemów prowadzonych przez stowarzyszenia zawodowe, które mają status instytucji prawa publicznego. Osoby ubezpieczone w stowarzyszeniach zawodowych są wyłączone z systemu powszechnego prowadzonego przez państwo.

Do otrzymania w Niemczech najniższej państwowej emerytury konieczne jest wykazanie się 60-miesięcznym, czyli pięcioletnim stażem w opłacaniu składek. Do stażu pracy zalicza się także okresy bezrobocia, jeśli nie były to dwa ostatnie lata przed ukończeniem 63. roku życia. Zwrot składek otrzymują obywatele innych krajów unijnych, w tym obywatele Polski, którzy odprowadzali w Niemczech składki, wyjechali z tego kraju i osiągnęli ustawowy wiek emerytalny, ale nie spełniają warunku posiadania 5-letniego minimalnego okresu ubezpieczenia. Składki obowiązkowe i dobrowolne zwracane są w połowie, a składki na dodatkowe ubezpieczenie w całości.

Modelu czeskiego raczej nie należałoby kopiować, ponieważ staje się niewydolny.  Średni wiek emerytalny w Czechach przypada na 63. rok życia. Tamtejsi przedsiębiorcy mogą dziś odprowadzać na ubezpieczenie społeczne minimalnie 1970 koron czeskich. Czeskie ministerstwo pracy ostrzegło jednak ostatnio przedsiębiorców, że by uzyskać w przyszłości emeryturę na poziomie dzisiejszej średniej (12 tys. koron), musieliby co miesiąc odprowadzać trzy razy większą składkę, czyli 6149 koron. Kto utrzyma w przyszłości minimalną wysokość składki, musi liczyć się z tym, że jego emerytura będzie oscylować na granicy 6 tys. koron, czyli mniej więcej 230 euro. Na razie przeciętny czeski emeryt otrzymuje od państwa emeryturę w wysokości (po przeliczeniu) 440 euro. Dysponuje więc ponaddwukrotnie zasobniejszym portfelem niż jego rówieśnik zza północnej granicy.

Na Słowacji świadczenie emerytalne przysługuje osobom, które opłacały składki na ubezpieczenie społeczne przez minimum 15 lat i osiągnęły wiek emerytalny. Emerytury wypłacane są w euro. Wysokość świadczenia ustala się, biorąc pod uwagę wynagrodzenie brutto z ostatnich 10 lat pracy przed przejściem na emeryturę (nie przekraczające 3 średnich pensji) oraz okres opłacania składek. Średnie wynagrodzenie nominalne na Słowacji w pierwszym kwartale 2016 r. wynosiło 867euro brutto. Średnia emerytura w pierwszym kwartale 2016 r. wyniosła 414 euro brutto. Najniższa emerytura obowiązująca na Słowacji po raz pierwszy od połowy roku 2015 wynosi 296 euro brutto.

Natomiast na należącej do strefy euro Litwie prawo do najniższej emerytury w wysokości 240 euro nabywa osoba będąca w wieku emerytalnym (60/62,5) i opłacająca składkę ubezpieczeniową przez co najmniej 14 lat. Jeśli emeryt chce otrzymać świadczenie w maksymalnej wysokości, musi wylegitymować się co najmniej 30-letnim okresem składkowym. Tak więc polskie przepisy emerytalne przyznające prawo do najniższej emerytury wyłącznie osobom z 20- (kobiety) i 25-letnim (mężczyźni) stażem pracy są najbardziej antyspołeczne w tej części Europy. Akurat w tym segmencie życia społecznego dobra zmiana wcale nie okazała się taka dobra, ponieważ poza paroma groszami podwyżki dla najstarszych Polaków nic w fatalnym polskim systemie emerytalnym nie zmieniła.

Wypłacanie przez ZUS emerytur rzędu kilkunastu czy kilkudziesięciu złotych, to po prostu wstyd dla Polski i jej kolejnych rządów. Nie używajmy zatem, panowie ministrowie, skrótu o minimalnej tysiączłotowej emeryturze, bo to wprowadza ludzi w błąd. Mówcie pełnym zdaniem – minimalna emerytura brutto w Polsce to faktycznie tysiąc złotych, ale otrzymają ją tylko te osoby, które legitymują się 20-25 letnim stażem pracy. A swoją drogą skandalem jest również to, że po 28 latach od powstania wolnej Polski jej obywatel, który ciężko pracował przez ponad ćwierć wieku, otrzymuje od państwa na przeżycie socjalne minimum, czyli 853 zł netto, które może wymienić w kantorze walut na 199,7 euro.

A już największym skandalem jest to, że wciąż utrzymuje się, choć już trochę ograniczona, polityczna preferencja dla wszelkiej maści pracowników tajnych i jawnych służb, którzy – jak niezapomniany agent CBA „Tomek” – dostali sute emerytury będąc ledwie trzydziestolatkami (teraz trzeba mieć już nie 15, lecz minimum 25 lat stażu pracy w służbach). Na coś takiego nie mogą liczyć nawet najbardziej zasłużeni (a przede wszystkim pożyteczni) dla kraju genialni wynalazcy, naukowcy albo artyści. Nie oni bowiem, ale wierni pretorianie są dla każdej kolejnej władzy najważniejsi.

Wróć