Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Budowa POW wciąż drepcze

17-06-2020 20:57 | Autor: Bogusław Lasocki
Ursynowianie już się przyzwyczaili do wykopków w poprzek ich dzielnicy. Mimo że prace przygotowawcze i postępująca w związku z tym dezorganizacja komunikacji zaczęły się ponad trzy lata temu, postęp wydawał się niewystarczający. Jednak wreszcie w wielu miejscach zaczęły się pojawiać światełka w tunelu.

Konkretów nadal zbyt mało

Od kilku lat prawie wszystkie ursynowskie szlaki komunikacyjne północ - południe zaczęły przebiegać inaczej, ostatnio jednak jakbyśmy przekroczyli szczyt niedogodności, choć nie na tyle, żeby można było powiedzieć – już z górki, problemy za nami. Na swoje wcześniejsze miejsce na Płaskowickiej wróciły dwa ronda, przy ulicy Pileckiego i Stryjeńskich. Zwłaszcza to ostatnie jest ważne, gdyż manewrowanie dla chcących dostać się na Stryjeńskich od strony wschodniej, czy tylko jadących na wprost z Dereniowej, było dosyć skomplikowane i wymagało sporej uwagi.

I właściwie poważniejszych nowych usprawnień w najbliższym czasie raczej trudno się spodziewać. Może w ciągu kilku miesięcy na swoje miejsce wróci skrzyżowanie Rosoła z Płaskowickiej, w którego sąsiedztwie wzdłuż tunelu położone są stropy – od strony wschodniej już przysypywane warstwami ziemi, a od zachodniej pokrywane warstwami izolacyjnymi. Może również ulica Braci Wagów stanie się również przejezdna, ponieważ miejsce jej skrzyżowania z tunelem, po kilkaset metrów w obie strony, jest także pokryte warstwą ziemi, na której układane są krawężniki wzdłuż zarysu jezdni i przyszłych zatok parkingowych. W zakresie usprawnień komunikacyjnych to właściwie wszystko.

Gdy się patrzy z drona, nieco optymizmu dodaje widok otoczenia przy skrzyżowaniu ulicy Pileckiego z ulicą Płaskowickiej. Cały teren nad tunelem jest pokryty już ziemią, na której widać trawę. A przecież, zdawałoby się całkiem niedawno były tam wykopy, hałasowały palownice, pogłębiarki pracowały przy kanałach dla ścian szczelinowych. Od strony Wyżyn na stare miejsce powróciła już część dawnego parkingu z ładnie wyprofilowanymi zatokami i zielenią. Teren jest oczywiście ogrodzony i o korzystaniu z parkingu nie mam mowy, jednak widać, co w niedalekiej być może przyszłości ułatwi życie właścicielom samochodów.

Nie wszyscy cieszą się z tych zmodernizowanych stanowisk parkingowych. Na portalu Obywatele Ursynowa internauta Reshek Aikido stwierdza: – Jeśli wrócą tu parkingi, to nie widzę szansy na budowę Parku, a takie konsultacje miały być.... Odpowiada Krzysztof: – Przy Kazury parkingi miały wrócić (choć nieco bardziej skondensowane), ale otoczone parkiem, zaś Anna dodaje: "Takiej wielkości parking był i taki został odtworzony. Rozmiar może być nieporozumieniem dla Pana, ale nie dla osób korzystających z tego parkingu".

No tak, gdy ludzie usłyszeli o "parku linearnym", wyobrazili sobie że będzie szybko i wszędzie nad cały tunelem. Zawiedzeni dodają: – Coś mi się wydaje, że zapowiedzianego Parku to tam już nie będzie. – Kto odda miejsca parkingowe, przy takich ich brakach. – Jakoś tak mocno "asfaltowo" to wygląda. – A zapowiadali park rodem z NY... – irytują się inni internauci.

Faktem jest, że w umowie z wykonawcą postanowiono, że po zakończeniu prac ziemnych zostanie przywrócony stan poprzedni. Jednak w obecnym stanie negocjacji, a właściwie zwykle ich nieskuteczności, trudno spodziewać się zgody wykonawcy na prace pozaplanowe. Pozostaje więc czekać na obietnice władz Ursynowa utworzenia parku linearnego, ale do tego też długa droga. Projekt realizacyjny, a przedtem konsultacje społeczne, zabezpieczenie odpowiednich środków finansowych, ogłoszenie przetargów. No i "drobiazg” – cały teren nad ursynowskim tunelem POW musi być udostępniony przez wykonawcę i inwestora.

Największa górka przed nami

Świat byłby piękny, gdyby nie pewne szczegóły. Takim kłopotliwym miejscem jest połączenie funkcjonującego ciągle zakończenia trasy szybkiego ruchu S-2 nad ulicą Puławską, czyli tak zwanej "nawrotki" z budowaną infrastrukturą komunikacyjną ursynowskiego odcinka POW, i utworzenie nowej organizacji ruchu pod wiaduktem na Puławskiej. Jak w innych miejscach inwestycji, kierowcy nauczyli się już korzystać z możliwości zjazdów i połączeń, godząc się na długotrwałe korki w godzinach szczytu podczas zjazdu z POW na Puławską. Rozwiązaniem docelowym będzie rondo na Puławskiej pod wiaduktem. Po wybudowaniu wszystkich dróg dojazdowych pewnie da się z tym jakoś żyć, mimo że rondo to będzie musiało obsłużyć zjazdy z dotychczasowej S-2 i nowego odcinka od strony wschodniej. Ale zanim do tego dojdzie, "przyjdzie taka noc i taki dzień" – jak w opisie zatopienia Atlantydy wg Platona – że wszystko będzie inaczej. Zjeżdżający z S-2 od zachodu w kierunku centrum będą musieli wcisnąć się w to samo rondo, którym jadący od strony Piaseczna będą chcieli wjechać na S-2 w kierunku Konotopy. Oczywiście, po jakimś czasie wszystko odrobinkę się uspokoi. Kierowcy nauczą się nowych objazdów, część wracających od strony zachodniej będzie zjeżdżała w kierunku Mokotowa lub do Alei Jerozolimskich. Niemniej, na początku będzie zapewne mały horror.

Informacje o konieczności zlikwidowania zawrotki już od początku wywoływały spore zamieszanie wśród ursynowian. No bo że budowa POW – to OK, że utrudnienia ruchu – OK. Ale że trzeba będzie zlikwidować zawrotkę w związku z kolejnym etapem prac trwającym blisko rok i korzystać z przejazdu rondem pod spodem, to już za dużo. Przez Internet na Facebooku przeszła fala postów krytykujących, że tak długo, że na świecie takie połączenie dróg starej i nowej robi się w ciągu jednaj nocy, a na pewno krócej niż 6 - 8 miesięcy, które zapowiadał wykonawca Astaldi. Jednak sporo osób nie wzięło pod uwagę, że utworzone nowe przedłużenie tras głównych (kierunek Terespol i równolegle Konotopa), oddzielająca je barierka oraz odgałęzienia zjazdów i wjazdów, na zawsze "poprzecinają" i zlikwidują nawrotkę.

Trzeba pamiętać, że ursynowskie plany POW przewidują zjazd i wjazd tylko w ramach węzła Ursynów Zachód: wjazdem na trasę główną od strony ulicy Gandhi (w kierunku zachodnim), wjazd z Puławskiej na trasę główną (kierunek na wschód), zjazd z trasy głównej (z kierunku na wschód) do Gandhi i zjazd z trasy głównej (kierunek na zachód) do ulicy Puławskiej. I to wszystko. Będzie co prawda jakieś pole manewru w celu zawrócenia poprzez wykorzystanie "koniczynek" zjazdowych np. nad Aleją Krakowską czy Alejami Jerozolimskimi, jednak takie zawracanie na trasie będzie dosyć uciążliwe. Natomiast od strony wschodniej możliwości zjazdu oraz wjazdu będą dopiero i tylko w rejonie Wilanowa. Nie da się ukryć, że projektanci trasy nie tworzyli żadnych preferencji wykorzystania POW dla ursynowian, co jest dosyć zrozumiałe w celu uniemożliwienia wykorzystania POW na potrzeby ruchu lokalnego.

Przewidując komplikacje, władze Warszawy już od ubiegłego roku wymuszały na wykonawcy modyfikacje kolejnych wersji rozwiązań komunikacyjnych tego węzła, po czym projekty wracały do poprawki. Wreszcie, po miesiącach optymistyczna informacja. – Jesteśmy już na końcu załatwiania wszelkich formalności – wyjaśniała podczas środowej rozmowy Małgorzata Tarnowska, rzecznik prasowy Generalnej Dyrekcji Dróg Państwowych i Autostrad. – Do końca tego tygodnia powstanie komunikat, w którym zostaną przedstawione wszystkie dokonane ustalenia. Jest wspólne stanowisko, przygotowujemy się do wprowadzenia zmiany w organizacji ruchu na węźle Puławska. No i trwają przygotowania do rozpoczęcia prac, które przewidujemy do końca czerwca – mówiła rzeczniczka Małgorzata Tarnowska. A więc już wkrótce czeka nas wszystkich konieczność głębokiego zaczerpnięcia powietrza i skok na bardzo głęboką wodę, co w praktyce oznacza uzbrojenie się w cierpliwość na dosyć długo.

Z góry wygląda optymistycznie

Najłatwiej ocenić postęp i zakres prac przy POW, patrząc na plac budowy z samolotu lub przynajmniej z drona. To, co z dołu wygląda na wielkie, rozwinięte wykopki, z góry układa się w jednolitą całość, rozszerzając się w powiązane ze sobą elementy budowy. Patrząc na węzeł Zachód w kierunku ulicy Puławskiej, widzimy doprowadzone do "zawrotki", w dużej części ukształtowane poszczególne jezdnie, kończące się w odległości kilku metrów i dokładnie jakby wpasowane w wychodzące im naprzeciw eksploatowane jezdnie S-2. Zdawałoby się, że tylko połączyć i po wszystkim. Niestety, samo połączenie to efekt finalny. Obecny zjazd jest ponad 2 metry powyżej poziomu jezdni łączących z tunelem. A do tego niezbędne jest wykonanie bardzo wielu prac związanych z przygotowaniem gruntu, odwodnienia, instalacji elektrycznych i innych drogowych, oświetlenia, izolacji akustycznej. I przede wszystkim wdrożenia niezbędnej, zmodyfikowanej organizacji ruchu. Na szczęście wygląd odcinka jezdni POW do wlotów tunelu wygląda bardzo optymistycznie. Przygotowane są wjazdy i zjazdy z drogi szybkiego ruchu, postać ostateczną uzyskał wiadukt zjazdowy od strony Konotopy w kierunku ulicy Gandhi. Imponująco wyglądają wloty do tunelu zmierzającego pod ulicę Płaskowickiej, a dokładniej równolegle do niej.

W rejonie skrzyżowania zjazdu z ulicą Płaskowickiej wyraźnie widoczny jest węzeł prowadzący w kierunku Ursynowa z rozjazdami do Gandhi i w obie strony Płaskowickiej. Tam będzie również jedyny bezpośredni wjazd z centrum Ursynowa na POW w kierunku zachodnim, odciążający istniejący wjazd od strony ulicy Puławskiej. Sam dojazd do wlotu tunelu wymaga właściwie stosunkowo niewielu prac – dokończenia izolacji, utwardzenia nawierzchni i pokrycia wierzchnią warstwą jezdną. Niestety, inne odcinki są mniej zaawansowane.

Równie optymistyczny jest widok z góry na powierzchnię od wlotu tunelu w kierunku wschodnim. Tuż za wlotem wyrasta prawie gotowy żelbetonowy budynek Centrum Zarządzania Tunelem, obok którego groźnie, choć mniej zaawansowanie wyłania się prostokątny zarys komina wyrzutni spalin. To stamtąd – w zależności od kierunku wiatru i rodzaju smogu – mieszkańcy odległych o kilkaset metrów budynków mieszkalnych od strony Pileckiego i sąsiadujących ze Strażą Pożarną, będą raczeni cząstkami stałymi z rur wydechowych dziesiątek tysięcy samochodów w ciągu doby. Chyba że uda się wymusić filtry spalin... Dalej w kierunku wschodnim prawie cały strop tunelu aż do alei KEN przykryty jest warstwą gruntu, na którym zaczyna powstawać infrastruktura powierzchniowa. Aż do wylotu wschodniego tylko na nielicznych odcinkach trwają końcowe prace izolowania stropów lub dobudowywania brakujących krótkich odcinków tunelu, gdzie były dotychczas zlokalizowane drogi techniczne dojazdowe.

Natomiast wylot wschodni POW to imponująca ogromna... piaskownica. Nie oznacza to zapewne harmonogramowego opóźnienia prac (w stosunku do innych odcinków ursynowskich), jednak złożoność i zakres zadań przy wyraźnych niedostatkach pracowników sprawiają wrażenie, że do finału jeszcze trzeba sporo czasu. Niemniej, potężne estakady wylotu z tunelu i dojazdowa, łącząca z wilanowską ulicą Branickiego oraz wielkie nasypy ziemne, wymagające bardzo starannych i misternych umocnień, wskazują, jaki ogrom pracy został tam dokonany.

Z poziomu ziemi też ładnie, ale...

Nieco mniej efektownie niż z góry wygląda plac budowy z dołu. Po prostu większość powierzchni przykryta jest piachem, ziemią, a za ogrodzonym terenem swoje prace wykonują nieliczne grupy robotników. Można odnieść wrażenie, że to jak z przykrótką kołdrą: gdy intensyfikujemy prace na jednym odcinku, to na innych znikają robotnicy. Oczywiście, zakres prac jest zapewne dostosowany do specjalizacji dostępnych pracowników i symboliczni kopacze ziemi nie zastąpią spawaczy zbrojeń. Jednak szału zaangażowania wykonawczego nie widać.

Na ten problem zwrócili uwagę również internauci ze specjalistycznego forum Skyscrapercity POW. Forumowicz Gęsior zauważył: "Nie można powiedzieć, że nie ma nikogo na budowie, ale wielkiego ruchu tam nie widzę. Tych ludzi i sprzętu jest zwyczajnie za mało, powinno być 2-3 razy więcej. Popatrzeć na te filmy, to tam ledwo co się rusza. Chyba, że wszyscy siedzą w tunelu, to z kolei powinniśmy widzieć wydeptane ścieżki i ludzi, którzy stadami wchodzą lub wychodzą.

Ma ktoś jakieś statystyki ilu ludzi ma Astaldi na budowie? Zgodnie z umową za 3 miesiące powinniśmy jechać tym tunelem, czyli w zasadzie powinien być gotowy, a najwięksi optymiści mówią, że może już za pół roku. Moim zdaniem się nie da za pół roku. Odbiory formalności, dopuszczenia usterki i nie wiadomo co tam jeszcze. To jedna z najważniejszych, o ile nie najważniejsza inwestycja w kraju, a atmosfera na budowie jakby się ze snu zimowego jeszcze nie wybudzili.

Ten głos to tylko subiektywna ocena tego, co widzi zwykły śmiertelnik. Jaka jest prawda i przyczyna, wie zapewne wykonawca. Gdyby jednak zarówno wykonawca, jak i inwestor zechcieli lepiej informować o postępie prac, nie byłoby takich wątpliwości.

Wróć