Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Bohaterowie powracają

09-03-2016 22:49 | Autor: Mirosław Miroński
Przekonanie, że świat ma różne oblicza – dobre i złe – przychodzi z wiekiem i zwykle jest poparte doświadczeniami każdego z nas. Przekonanie to wiąże się nieodłącznie z rozumieniem dobra i zła, które to pojęcia są wymyślone przez człowieka i wykorzystywane na jego użytek. Chociaż pomiędzy czarnym i białym istnieją odcienie szarości, taki wyraźny podział jest dla nas wskazówką i podstawą oceny naszego postępowania. Dobro i zło nie występuje poza światem ludzkim. Co najwyżej możemy przypisywać dobre lub złe intencje niektórym zjawiskom lub zwierzętom, zwłaszcza jeśli swym zachowaniem przypominają ludzi. W lepszym zrozumieniu dobra i zła pomagają nam bohaterowie, którzy je uosabiają.

Istnienie zła wywołuje w większości z nas sprzeciw, jednak nie zawsze potrafimy sprzeciwić mu się, czy podjąć z nim walkę. Zwykły oportunizm sprawia, że wielu ludzi udaje, iż problemu niema albo go unika. Często wolimy wierzyć w świat bez konfliktów, wygładzony, polukrowany i taki zafałszowany obraz przekazujemy też naszym dzieciom? Czy jednak, dla ich dobra, należy pokazywać im tylko przyjemne strony życia, jak w słowach piosenki z filmu „Żywot Briana” grupy Monty Pythona – Always look on the bright side of life (Zawsze patrz na jasną stronę życia)? Czy (w sposób dostosowany do wieku oraz stopnia rozwoju) przygotowywać je stopniowo do dorosłości i przekazywać im prawdę?

Większość z nas, dorosłych wychowywała się na bajkach, w których dobro i zło przedstawiane było w sposób przejrzysty i jasny. Nikt, nie musiał analizować postaw i zachowań bohaterów, bo ich postępowanie i intencje nie budziły wątpliwości. Czerwony Kapturek był dobry, zmierzał bowiem do chorej babci z koszyczkiem pełnym wiktuałów i leków, a wilk był zły, a w dodatku podstępny. Jak wiadomo, połknął nie tylko babcię, staruszkę, ale też Kapturka. Kto wie, jakby się to skończyło, gdyby nie zaradny gajowy… Znamy zakończenie... Skończyło się szczęśliwie, choć nie dla wszystkich. Najgorzej wyszedł na tym wszystkim wilk, który w spolszczonej wersji bajki trafił do warszawskiego ZOO (za karę). W innej wersji – dzielny gajowy musiał mu rozpruć brzuch, żeby dobrać się do babci i Kapturka, oczywiście czerwonego.

Jak widać, bajka, chociaż zawiera (w polskiej wersji audio) wiele „nieścisłości”, żeby nie powiedzieć kompletnych idiotyzmów mącących dzieciom w głowach, jednocześnie pokazuje im, co dobre, a co nie. Czym może się skończyć zjadanie kościstej i chorej babci, a zwłaszcza Czerwonego Kapturka? Dzieci, które wyciągną właściwe wnioski z tej bajki na pewno będą unikać kłopotów w przyszłości. Nie przyjdzie im do głowy postępować jak zły wilk. Uczymy się przecież najlepiej na przykładach. Większość milusińskich zapewne będzie utożsamiać się z pozytywnym Czerwonym Kapturkiem, a nie z czarnym charakterem, wilkiem, choćby nawet w rzeczywistości był szary, bo to wilk europejski (łac. canis lupus). Wilk szary, chociaż szwarccharakter.

Oczywiście można dociekać, dlaczego obwiniamy wilka, chociaż odpowiedzialność za brak należytej opieki spada na mamę dziewczynki. Nawet w bajkach, jak widać, nie wszystko jest czarno-białe. Nie chodzi jednak o to, że dziecko nie powinno samo wędrować przez las, bo to niebezpieczne i wcale nie ze względu na wilki. Tych w naszych lasach jest jak na lekarstwo, a jednak mama naraziła swoje dziecko na niebezpieczeństwo. Nie chodzi też o to, że w bajce derkacz (łac. crex crex) terkocze na sośnie, bo to ptak z rodziny chruścieli (rallidae), żyje głównie na polach i łąkach. Chodzi o to, że bajka spełniła swoją rolę. Wskazywała bowiem wielu pokoleniom dzieci, z jakim bohaterem można i należy się utożsamiać a z jakim nie.

Można zatem wybaczyć autorom drobne nieścisłości. Nikt przecież nie zarzuca starożytnym Grekom, że przez całe wieki opowiadali bzdury o skrzydlatym koniu zrodzonym z krwi Meduzy, tryskającej, gdy Perseusz odciął jej głowę. Nie zastanawiamy się, czy naprawdę Pegaz (gr. Pegasus) zamieszkiwał gdzieś koło źródła Pirene na Akrokoryncie, czy gdzie indziej. Nie kwestionujemy tego, że Bellerofont okiełznał go przy użyciu złotego wędzidła, które podarowała mu Atena, ani tego, że siedząc na grzbiecie Pegaza pokonał Chimerę, choć, niestety, nie udało mu się dotrzeć na szczyt Olimpu. Na to bowiem nie pozwolił mu Zeus. Dotarł tam tylko jego rumak Pegaz i dlatego dziś możemy oglądać go na nieboskłonie (w Polsce od lata do jesieni). Jest to duży, wyraźny gwiazdozbiór.

Jakkolwiek było naprawdę – opowieść stała się rzeczywistością, którą każdy z nas może zobaczyć patrząc z Ziemi. Reasumując – skrzydlaty koń, bohater greckiego, antycznego mitu zaistniał naprawdę.

To zadziwiająca przemiana fikcji w rzeczywistość. Zwykle to realni bohaterowie przechodzą z czasem w niebyt. Zwłaszcza wtedy, gdy prawda o nich jest skrzętnie ukrywana albo wymazywana z pamięci potomnych. Tak było przez dziesiątki lat z bohaterami Armii Krajowej, którzy walcząc o swą ojczyznę wolną od hitlerowców, a także od bolszewizmu, byli z całą determinacją zwalczani przez reżim komunistyczny. Namiestnicy sowieccy niszczyli ich w powojennej Polsce nie tylko fizycznie. Czerwonym oprawcom nie wystarczało zamordowanie strzałem w tył głowy, jak miało to miejsce w więziennych kazamatach Mokotowa, czy innych miejscach kaźni. Ich ambicją było usunięcie bohaterów ze świadomości Polaków. W tym celu fałszowano i zakłamywano fakty. Tak było w przypadku bohaterskiej „Inki” – Danuty Siedzikówny, której ojciec został wywieziony przez Sowietów do łagru, matka zaś została zamordowana przez Gestapo, a ją samą zamordowali komuniści w 1946 r. Wyrok wykonał dowódca plutonu egzekucyjnego z KBW ppor. Franciszek Sawicki (bo żołnierze z plutonu strzelili nad jej głową i obok) strzelając w głowę niespełna 18-letniej wówczas „Ince”. Za to morderstwo z premedytacją nikt z komunistycznych zbrodniarzy nie był pociągnięty do odpowiedzialności. Los „Inki” podzieliło wielu innych patriotów. Wraz z odkłamywaniem naszej historii przywracana jest pamięć o nich. Ich kości są odnajdywane, mimo że, komunistyczne władze starały się ukryć swoje zbrodnie dokonywane na narodzie polskim. Powróciła pamięć o rotmistrzu Witoldzie Pileckim, o majorze Zygmuncie Szendzielarzu ps. „Łupaszka” zamordowanym w katowni bezpieki przy ul. Rakowieckiej w Warszawie strzałem w tył głowy i wyrzuconym na śmietnik obok Cmentarza Wojskowego na Powązkach, o Hieronimie Dekutowskim ps. „Zapora”, którego kości odnaleziono na słynnej „Łączce”.

Plan komunistów nie powiódł się. Bohaterowie polscy, którzy walczyli z sowieckim okupantem, wracają w glorii i chwale, której oprawcy nie zdołali ich pozbawić. Każdy z nich znajduje swoją gwiazdę w panteonie zwycięzców, z którego stopniowo spadają „gwiazdy czerwone”.

To im, ludziom, którzy przeciwstawiali się narzuconej przez okupanta władzy, historia po latach przyznała rację. To oni stanowią wzór dla następnych pokoleń Polaków, którzy chcą poznawać historię własnego kraju. To oni symbolizują wartości, których dziś tak bardzo potrzeba Polakom, zwłaszcza młodym. Bohaterowie powracają i zajmują należne im miejsce.

Wróć