Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Bezrozumne pompowanie demokracji

24-02-2016 23:42 | Autor: Maciej Topolewski
Mateusz Kijowski, jeden z założycieli znanego już w całej Europie Komitetu Obrony Demokracji, w każdym swoim wystąpieniu zastrzega, że On i jego ruch stoją na straży obrony ustroju gwarantującego wolność. Co do tego, że demokracja jest ustrojem zapewniającym tę zagadkową wolność można mieć jednak wiele zastrzeżeń.

Bez wątpienia, KOD jako ruch obywatelski mobilizujący naród do aktywności społeczno-politycznej osiągnął wielki sukces. Na ulicach wielu miast co najmniej raz w miesiącu pojawiają się tłumy, aby zaprotestować przeciwko niedemokratycznym – jak twierdzą – działaniom partii rządzącej. Nie ulega także wątpliwości, że demonstracje KOD-u stały się polem do zbijania politycznego kapitału dla partii opozycyjnych, których działacze nie tylko ramię w ramię maszerują z demonstrantami, lecz także korzystają z okazji do wiecowych przemówień. Oczywiście, ekipie Ryszarda Petru, czy chylącej się ku upadkowi Platformie Obywatelskiej nie w głowie troska o demokrację, ale o podbijanie słupków poparcia poprzez stwarzanie w tym celu atmosfery strachu.

Działania KOD-u budzą wątpliwość nie tylko przez swój upolityczniony charakter, ale także niemerytoryczne postulaty. Chełpienie się demokracją jako pomysłem ustrojowym, mającym zapewnić wolność jednostki w wolnym społeczeństwie, jest co najmniej utopią. To demokracja skazała nas na PiS i to demokracja doprowadziła do demoralizacji wcześniejszych władz. Demokracja w dzisiejszych czasach stała się dla elit politycznych potężnym narzędziem ideologicznym: albo do partyjnego okopywania się na linii władzy, albo do straszenia przez opozycję jej utraceniem. Zamiast jednoczyć naród, podzieliła go jeszcze bardziej, dokonując również podziału na będące u władzy lwy i lisy – z jednej oraz zmanipulowane, bezbronne zwierzęta z drugiej strony..

Nikt jeszcze nie znalazł lekarstwa na najpoważniejsze choroby demokracji, martwiące już starożytnych myślicieli. Najlepszym tego przykładem była idea ostracyzmu, która polegała na decydowaniu o eliminacji z życia obywatelskiego wybranej przez lud osoby, który z kolei głosował pod wpływem patetycznych i często zakłamanych przemówień retorów. Dziś wystarczy uzmysłowić sobie, na czym polega system rządzenia przez lud na znanym przykładzie dwóch pijaków spod budki z piwem, mających władzę nad profesorem uniwersytetu. Prawo i Sprawiedliwość, jak i wcześniejsze partie, zostały wybrane na tej samej zasadzie. Doskonale obrazuje to prosta sentencja wygłoszona przez jednego z największych polskich filozofów, Leszka Kołakowskiego, który zauważa, że demokracja w najprostszej formie we wszystkim zapewnia władzę 51% społeczeństwa nad pozostałą jego częścią. Argumentacja na podstawie wyłącznie tego zjawiska byłaby oczywiście populistyczna, albowiem wobec tej niedoskonałości znalazło się kilka uzdrowicielskich narzędzi (np. proporcjonalny system liczenia głosów), co nie zmienia jednak faktu, że władza ludu to władza nieidealnej większości.

Prawo i Sprawiedliwość, obiekt nienawiści KOD-u, zostało niestety wybrane przez tę właśnie większość. Nie należy oczywiście zapominać o frekwencji wyborczej, po której analizie wynika, że w rzeczywistości PiS zwyciężył dzięki 18,7% głosów całego społeczeństwa (tzn. nie przez realną większość) i to też wskazuje na to, jak nieefektywny jest ustrój demokratyczny, który zamiast zwiększyć, obniżył zaangażowanie narodu w sprawy państwa. Co do zasady, demokracja ustrojem wolnościowym nie jest. Byłaby nim, gdyby obywatel miał wolną wolę w decydowaniu o sobie i swoich bliskich. Demokracja w żadnej mierze tego nie zapewnia, zamieniając wolność na wolę większości co de facto wolnością jako taką wobec jednego obywatela znajdującego się w mniejszości być nie może. Niezależnie od tego, ile pozytywów dałoby się odnaleźć w demokracji, ciężko podważyć fakt, że jednostka w tym ustroju w mniejszym lub większym stopniu musi zgodzić się na narzucenie zasad stanowionych przez większość. Musi płacić narzuconą przez większość stawkę podatkową, jest zmuszona do ubezpieczania się i płacenia na służbę zdrowia (z których może nawet nigdy nie skorzysta), a odbiera jej się chociażby prawo do samoobrony poprzez ograniczenie dostępu do broni palnej.

Trudno nie poprzeć Komitetu Obrony Demokracji, który rzeczywiście działa w myśl haseł stanowiących przeciwieństwo dla tyranii większości z myślą o prawach tych, którzy stanowią mniejszość, ale skończoną naiwnością byłaby wiara w naprawę nieuleczalnie chorego ustroju. Prawo i Sprawiedliwość korzysta z tyranii większości, nazywając ją ''wolą większościowego elektoratu'', który decyduje w wolnych i powszechnych wyborach i pozwala bez zahamowań sparaliżować Trybunał Konstytucyjny, przegłosować w nocy pisane na kolanie ustawy, oczyścić z zarzutów skazanego przez sąd Mariusza Kamińskiego, robiąc go ministrem – a wszystko to w myśl idei wyższości woli narodu nad prawem. Do tego doprowadziła nas demokracja, której KOD i ludzie z nim związani próbują bronić. Nie powinna za to dziwić nikogo obecność na demonstracjach ludzi związanych z VII kadencją parlamentu, bowiem oni doskonale wiedzą, ile możliwości władzy daje demokracja.

Nie popieram KOD-u, nie popieram PiSu ani żadnej innej partii politycznej, nie podpisałem nigdy umowy społecznej, w której zawierałaby się zgoda na utracenie przeze mnie wolności, ale jestem Polakiem, spadkobiercą wielkich zwycięstw i smutnych porażek i z całych sił popieram tych, którzy walczą o wolną Polskę jako dom dla siebie i swoich bliskich.

Wróć