Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Będzie wisiał na krzyżu, czy przybijał gwoździe?

28-10-2015 22:35 | Autor: Tadeusz Porębski
Pani Kazia Szczuka, wybitna intelektualistka i jeszcze większego kalibru feministka, winą za klęskę w wyborach tak zwanej Zjednoczonej Lewicy obarczyła prawdziwą ideową lewicę, a konkretnie przywódcę partii Razem Adriana Zandberga, którego raczyła pieszczotliwie nazwać "psem ogrodnika". Że niby sam nie wszedł do Sejmu, a tworowi pod nazwą ZL drogę tę skutecznie zablokował.

Szczuka stawia bzdurną i kompletnie nietrafioną tezę. Feministka albo cierpi na poważną wadę wzroku, nie dostrzegając prawdziwych przyczyn politycznego zgonu zużytego SLD i jego satelickich, udających lewicę, kanap, albo też zupełnie nie czuje polityki. Młody Zandberg stał się grabarzem starego Millera, ponieważ wielu lewicowych wyborców, niemających 25 października żadnej alternatywy, ujął swoją autentycznością. Gdyby pani Kazia była bardziej spostrzegawcza, pojęłaby, że uroczystości pogrzebowe SLD rozpoczęły się już w roku 2012, kiedy po sprawnym wycięciu kontrkandydatów Leszek Miller został ponownie został wybrany na szefa partii. To był dla SLD początek równi pochyłej, o czym głośno mówili swego czasu m. in. Grzegorz Napieralski, później Ryszard Kalisz, a Włodzimierz Cimoszewicz klapie to do dzisiaj w studiach telewizyjnych niczym mantrę.

Kierowany przez grupę cwanych ramoli z komunistycznym rodowodem SLD stawał się coraz mniej atrakcyjny dla lewicowych wyborców. Nie dość, że partyjni liderzy nie potrafili przyciągnąć do Sojuszu młodego pokolenia, to systematycznie tracili swój żelazny elektorat. Dzisiaj ugrupowanie polityczne nie posiadające wyborczego targetu jest skazane na porażkę. Setki razy pisałem w swoich felietonach, że jeśli w SLD szybko nie dokona się zmiana pokoleniowa i nie zostaną z niej przepędzeni obcinający od lat polityczne kupony i liczący na sejmowe synekury starcy, los Sojuszu będzie przesądzony. Partia kompletnie bezideowa, a taką właśnie jest SLD, musi umrzeć, ponieważ nie ma nic do zaproponowania elektoratowi. Dzisiaj, mimo potężnego ciosu wyborczą pałą w głowę, nadal nie ma w SLD klimatu do dokonania rachunku sumienia. Szuka się winy u innych, a nie u siebie. W oczach pani Szczuki i pana Czarzastego sprawcą porażki "kawiorowej" ZL jest partia Razem, ponieważ zabrała głosy znacznej części lewicowego elektoratu. Dzień po przegranych wyborach Czarzasty oskarżył TVN i Monikę Olejnik o to, że promując Razem i lidera tej partii Adriana Zandberga przyczynili się do oddania władzy w państwie  w ręce Jarosława Kaczyńskiego. Nawet jak na polskiego polityka jest to wyjątkowa bezczelność.

Prawda jest taka, że Razem miało w mediach śladową promocję. Gdyby stacje telewizyjne poświęciły tej partii ciut więcej antenowego czasu, mielibyśmy dzisiaj w parlamencie nowoczesną ideową lewicę. Ale co się odwlecze, to nie uciecze. Razem przekroczyła próg 3 proc. i będzie otrzymywać z budżetu państwa co roku ponad 3-milionową dotację, co pozwoli jej rozwijać skrzydła. Adrian Zandberg musi mocno pracować na swój wizerunek lewicowego lidera, a że jest młodzieńcem obdarzonym talentami, ma duże szanse, aby za cztery lata dopiąć swego i stać się polskim Aleksisem Tsiprasem – tylko o 5 lat od niego starszym premierem Grecji i przywódcą rządzącej tym państwem Koalicji Radykalnej Lewicy. Bo znając stan finansów naszego państwa oraz jakość rządzących Polską elit politycznych, można śmiało zaryzykować twierdzenie, że już w 2017 r. poparcie dla PiS zacznie raptownie spadać i pojawi się - tak jak w Grecji - zapotrzebowanie społeczne na zupełnie nowy polityczny byt. Grecy uwierzyli i nie zawiedli się, Tsipras twardo postawił się UE i stara się wyprowadzić swój kraj znad skraju przepaści, na który doprowadzili Greków konserwatyści z Nowej Demokracji i socjaldemokraci z Pasoku.

Tsipras kategorycznie zdementował tezę wszechwładnej "trojki" (Komisja Europejska, Europejski Bank Centralny oraz Międzynarodowy Fundusz Walutowy), która za pomocą usłużnych liberalnych mediów starała się wmówić Europejczykom, że Grecy rzekomo pławili się w nieróbstwie i wyłudzali tanie kredyty z Unii, a dzisiaj nie chcą przyjąć "naprawczych" reform. Tyle że według danych OECD najbardziej zapracowane narody Europy to... Grecy (2100 godzin rocznie) i Polacy (1949 godz. rocznie). Tsipras jako pierwszy polityk w Grecji rozszyfrował, co to są "naprawcze" reformy, czyli pochodna światowego kryzysu wywołanego przez spekulacje rekinów z Wall Street. Młody grecki polityk oświecił społeczeństwo, że 90 proc. obecnych kredytów, zwanych pomocą dla Grecji, trafia do jej wierzycieli - zachodnich banków, w efekcie czego wysokość greckiego długu nie tylko nie spada, ale systematycznie wzrasta. Taka właśnie powinna być nowoczesna lewica - bezkompromisowa w obronie narodowego interesu, dynamiczna, szczera, odważna, oferująca Brukseli partnerską współpracę, a nie poddająca się jej dyktatowi.

Adrian Zandberg musi przede wszystkim okrzepnąć politycznie, bo wkroczył na bagnisty obszar gdzie wszelkie chwyty są dozwolone i nie ma litości dla słabszych. Program partii Razem powinien zostać zmodyfikowany, ponieważ obok wielu postulatów sensownych, jak np. uszczelnienie systemu podatkowego wymierzonego głównie w korporacje, budowa mieszkań komunalnych, które nie będą podlegać prywatyzacji, likwidacja 12-miesięcznego okresu rozliczeniowego, dzięki któremu firmy unikają dziś płacenia pracownikom za nadgodziny, czy zablokowanie dzikiej reprywatyzacji nieruchomości, zawiera on także sporo punktów chyba niezbyt przemyślanych (likwidacja ulg w specjalnych strefach ekonomicznych, aż 75-proc. podatek dla najbogatszych, stworzenie nowej służby z uprawnieniami śledczymi, która ścigałaby wyłudzenia VAT "w oparciu o techniki operacyjne"). Taka służba już istnieje - to Służba Celna, która od 2010 r. posiada uprawnienia m.in. do podsłuchiwania, obserwacji i podejmowania wszelkich działań operacyjnych. Tworzenie w kraju oplecionym przez służby specjalne kolejnego tego typu tworu byłoby po prostu szkodliwe.

Lider lewicowej partii Razem jest Europejczykiem pełną gębą. Urodził się w mieście Aalborg w Danii, w rodzinie polskich emigrantów, tam też spędził dzieciństwo. Kiedy miał 6 lat rodzice powzięli decyzję o powrocie do kraju. Adrian Zandberg nazywa siebie "chłopakiem z Mokotowa". Jest wybitnie zdolny i pracuje na dwóch prywatnych uczelniach. Są to Polsko-Japońska Akademia Technik Komputerowych, której rektorem jest dr hab. Jerzy Paweł Nowacki, a kanclerzem Barbara Nowacka, liderka tzw. Zjednoczonej Lewicy. Adrian Zandberg wykłada też w Wyższej Szkole Komunikowania, Politologii i Stosunków Międzynarodowych powiązanej z Wyższą Szkołą Stosunków Międzynarodowych i Amerykanistyki. Czy wykorzysta ogromną szansę daną mu przez wyborców 25 października 2015 r. i przemebluje w kolejnych wyborach parlamentarnych polską scenę polityczną, czy też skończy jak Janusz Palikot, któremu dzisiaj należałoby zaśpiewać "Miałeś, chamie, złoty róg, ostał ci się ino sznur..."? Na to pytanie nikt dzisiaj nie jest w stanie odpowiedzieć. Wyłącznie od samego Adriana zależy, czy za cztery lata będzie wisiał na politycznym krzyżu, czy przybijał gwoździe.

Wróć