Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Bazary nie powinny przepraszać, że istnieją!

18-08-2021 22:04 | Autor: Piotr Karczewski
Od września uruchamiamy trzeci, poza sobotą i niedzielą, regularny dzień targowy na Bazarku Na Dołku. Mieszkańcy i kupcy zdecydowali, że będzie to środa. Nasza ankieta dotarła do prawie 9 tys. osób mieszkających wokół Bazarku. Ten fakt oraz gigantyczny tłok na targowisku w każdy weekend nie pozostawia wątpliwości, czego chcą warszawiacy. Chcą, by takie miejsca istniały i rozwijały się w ich małych ojczyznach.

Nie stają się przez to mniej nowocześni, wręcz przeciwnie – nie różnią się w swoich preferencjach od mieszkańców wielu europejskich metropolii.

Polską specyfiką jest to, że ów entuzjazm klientów odróżnia ich zasadniczo od postawy wielu lokalnych decydentów i politycznych „aktywistów”. Ci ostatni uważają, że bazarki to fanaberia ich zarządców i powinny przepraszać za to, że istnieją. Pamiętam, jak walczyliśmy o to, żeby przenieść Bazarek w miejsce czasowej lokalizacji, wtedy właściwie tylko nam i klientom zależało, żeby go uratować przed likwidacją. Gdy zaczęliśmy funkcjonować czasowo w miejscu dawnej pętli, to najpierw słyszałem od „liderów opinii”, że nie powinniśmy tu montować jakiejś trwałej infrastruktury, a teraz z kolei słyszę, że targowe namioty wyglądają jak „Bangladesz”. A przede wszystkim rzekomo blokują dostęp do budynków mieszkalnych. Pomimo gigantycznej przestrzeni zielonej, w której z daleka trudno nas dostrzec!

Dokładnie to samo nastawienie aktywistów politycznych widzę przy okazji dyskusji dotyczącej zagospodarowania terenu nad Południową Obwodnicą Warszawy. Wiadomo, że Bazarek Na Dołku znajdzie tam swe miejsce, ale wielu robi wszystko, by to miejsce przypominało wielkością znaczek pocztowy. Tak jakby targowisko było jakąś wstydliwą pozostałością minionej epoki, a nie naturalną potrzebą tysięcy mieszkańców!

Tymczasem wystarczy odwiedzić któreś z dużych europejskich miast, żeby zobaczyć, że tam nikt nie wstydzi się targowisk. I nie chodzi tylko o takie jak londyński, wkomponowany w tkankę miejską Borough Market, ale o dziesiątki ulicznych bazarków. Nikomu tam nie przeszkadzają różnokolorowe namioty, czasowe trudności z przejściem, tłum. Czemu nie przeszkadzają? Bo wszyscy dobrze wiedzą, czego chcą mieszkańcy, a chcą bazarków blisko domu. I nie traktują ich jako czegoś „wsiowego” czy anachronicznego.

Czy tak będzie też w Warszawie, na Ursynowie? Będzie, jeśli odda się głos klientom Bazarku Na Dołku, a nie jakimś kanapowym organizacyjkom, z którymi decydenci potrafią się liczyć dużo bardziej niż z opinią publiczną. Będzie, jeśli uzna się wreszcie, że bazarki to naturalne elementy miasta, które są niezbędne do życia mieszkańcom. Kto nie wierzy, zapraszam na Bazarek Na Dołku!

Wróć