Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Bazarek na Dołku – 30 lat zobowiązuje

08-09-2021 21:38 | Autor: Piotr Karczewski
Już za miesiąc Bazarek Na Dołku będzie obchodzić 30-lecie swojego istnienia. Powstał dlatego, że potrzebowali tego mieszkańcy i dokładnie z tego samego powodu działa do dziś. Nasze targowisko jest fenomenem na skalę europejską. Bo ten największy bazar Warszawy zawsze pracował „na walizkach”, nigdy nie miał tak naprawdę swojego stałego miejsca. Istniał dzięki determinacji kupców i klientów.

Istniał pomimo „cudownych” pomysłów różnych aktywistów politycznych, którzy chcieli go dzielić, przenosić, niszczyć i „cywilizować”. Kompletnie nie w tym kierunku, w którym należy.

Historia współczesnego Ursynowa to w olbrzymim stopniu historia właśnie Bazarku Na Dołku. Zaczęło się od handlu ze szczęk i składanych łóżek. Co wcale nie znaczy, że ma się skończyć na handlu z pozłacanych pawilonów.

Ciągła niepewność

Mógłby ktoś spytać: „a czemu przez tyle lat nie mogliście dorobić się przynajmniej estetycznych pawilonów? Przecież mieliście swoje miejsce przy Braci Wagów?” Mało kto pamięta, że Południowa Obwodnica Warszawy była planowana już w latach 70. Nasze dawne miejsce przy ul. Braci Wagów 22 było więc tylko lokalizacją tymczasową. Mijały kolejne lata, a kupcy handlowali w niepewności, bo nikt nie był w stanie powiedzieć, kiedy będą musieli się wynosić, a przede wszystkim: dokąd. W takiej sytuacji inwestowanie w jakąkolwiek trwałą infrastrukturę było po prostu niemożliwe. Najprostszy pojedynczy pawilon kosztuje przynajmniej kilkadziesiąt tysięcy, a przecież nie chodzi o to, by bazar wyglądał jak port przeładunkowy. Trzeba by było więc zainwestować dużo większe pieniądze. Z perspektywą ich straty, bo nie znając miejsca docelowego, trudno przewidzieć czy można byłoby „jeden do jednego” przenieść tam infrastrukturę Bazarku. Nie mówiąc już o tym, że w tymczasowej lokalizacji inwestycje infrastrukturalne z mocy prawa mają swoje poważne ograniczenia.

Hejt kilku przeciw tysiącom

Gdy pojawił się pomysł przenosin w miejsce likwidowanej pętli przy rogu al. KEN i ul. Płaskowickiej, czyli tam, gdzie teraz jesteśmy, podstawowym warunkiem było to, że nie wolno nam zbudować hali. Co ciekawe, my nigdy tego nie planowaliśmy, planowaliśmy natomiast, ryzykując oczywiście, zakup pawilonów. Bo mimo tymczasowości, ile lat można handlować po spartańsku? Są osoby, które pytają, dlaczego, wobec tego, pawilony się nie pojawiły. Już odpowiadam: dlatego że kupcy przestraszyli się politycznego hejtu, który wylał się na nich i przy okazji na tysiące klientów Bazarku Na Dołku. Krzyczano, że Bazarek bezprawnie przejmuje pętlę, że nie ma zgody, by się tu zadomowił. Niejeden zrobił sobie kampanię polityczną na ataku na nas. Nie pomogły argumenty, że pętla to przede wszystkim sypialnia amatorów alkoholu, że wystarczy zatoczka, że – i tu być może powiem coś niepopularnego – z Bazarku korzystają tysiące okolicznych mieszkańców, a z pętli kilkunastu. Kilku mieszkańców, którzy zgłaszali pod naszym adresem pretensje, nawet nie wiedziało, że pętla i tak musi zniknąć, bo w tym miejscu planowany jest blok. Który zasłoni i widok, i światło, których Bazarek, dopóki tu istnieje, nie zasłania. Racjonalne argumenty nie miały w tej sprawie znaczenia, ale też prawdą jest, że my bardzo nie chcieliśmy wciągać w tę dyskusję naszych klientów. Choć, gdybyśmy ich wciągnęli, to stanowiliby siłę, z którą trudno byłoby dyskutować o interesie publicznym czy społecznym. Bo po prostu ten interes reprezentują.

Mieszkańcy mają głos

Postanowiliśmy więc teraz, gdy zaczyna się mówić o lokalizacji Bazarku nad Południową Obwodnicą Warszawy, zorganizować naszym klientom i wszystkim mieszkańcom Ursynowa cywilizowaną platformę wyrażenia swoich opinii na temat targowiska na Ursynowie. Na naszej stronie facebookowej uruchomiliśmy z początkiem września konsultacje społeczne w formie elektronicznej ankiety. Uprzedzam tu pytania o urzędowe konsultacje, które się już odbyły. Miały charakter tak ogólny, że nie sposób na ich podstawie o czymkolwiek wnioskować. A przede wszystkim uczestniczyło w nich bardzo mało osób. Liczmy, że z naszymi konsultacjami będzie zupełnie inaczej. To już widać po liczbie ursynowian, którzy do tej pory wypełnili ankietę. Jest tam też miejsce na opisywanie własnych pomysłów, opinii, wniosków. Będziemy dysponować gigantyczną bazą opinii społecznej. Oczywiście wynik konsultacji ogłosimy i to już na początku października, a profesjonalne podsumowanie trafi do wszystkich ursynowskich i warszawskich instytucji związanych ze sprawą.

Bazarek – wspólna sprawa

Bazarek Na Dołku bezsprzecznie sobie radzi. Organizujemy się sami, konsultacje społeczne robimy sami, również sami będziemy wydawać specjalną ursynowską gazetę bezpłatną. Pytanie jednak, czemu wszystko robimy sami? Czemu nie dzieje się tak, jak w innych europejskich miastach, gdzie bazar z tradycjami jest wspólną sprawą wszystkich – od klienta po urzędnika? Oczywiście nie twierdzę, że Miasto powinno zbudować całą infrastrukturę dla Bazarku Na Dołku i zaprosić go uroczyście nad Południową Obwodnicę Warszawy. Lecz pomiędzy takim traktowaniem a brakiem jakiegokolwiek traktowania są przecież jakieś warianty pośrednie! Zwłaszcza gdy chodzi o tak kultowe miejsce z 30-letnią historią.

Ale nie marudźmy, tylko poczekajmy na wynik naszych konsultacji społecznych. Ogłoszenie ich wyniku zbiegnie się w czasie z uroczystymi obchodami naszego jubileuszu. Chcemy, by w październiku był takie jeden specjalny dzień targowy, gdy na Bazarku spotkają się wszyscy, którzy mają wpływ na jego przyszłość. Czyli, będzie się działo!

Wróć