Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Araby a sprawa polska

13-04-2016 22:06 | Autor: Tadeusz Porębski
Afera związana z wydarzeniami w stadninie Janów Podlaski, słynnej na cały świat z hodowli koni czystej krwi arabskiej, bije rykoszetem w całe środowisko wyścigowe. Podłożem konfliktu są, rzecz jasna, lukratywne posady i ogromne pieniądze. Gdy obserwuję to, co się dzieje – nie tylko w SK Janów Podlaski – coraz częściej nachodzi mnie odruch wymiotny.

Dlatego chcę przypomnieć sylwetkę człowieka, którego życiorys powinien być dzisiaj wzorcem dla innych, szczególnie dla hodowców koni. Urodzony w 1784 r. Wacław Rzewuski, zwany później Emirem, był polskim arystokratą z urodzenia, podróżnikiem i hodowcą koni arabskich z zamiłowania, a niezwykle barwny życiorys czyni go bez wątpienia jedną z najbardziej fascynujących i tajemniczych postaci ówczesnej Europy. 

Ojciec Wacława Rzewuskiego, jego dziadek oraz pradziadek byli hetmanami polnymi koronnymi. W średniowiecznej Polsce był to jeden z najwyższych urzędów wojskowych w państwie. Seweryn Rzewuski, ojciec Wacława, wspólnie z kilkoma innymi rodami magnackimi sprzedał w 1772 r. Polskę rosyjskiej carycy Katarzynie II podczas konfederacji targowickiej, co zapoczątkowało rozbiór kraju przez Rosję, Austrię i Prusy, w wyniku czego Polska jako państwo znikła na blisko 150 lat z mapy Europy. Po Targowicy cały kraj odsunął się od Seweryna Rzewuskiego okrzykując go zdrajcą. Młody Wacław nosił więc na sobie piętno, które z pewnością wywarło duży wpływ na jego dalsze losy.

Wacław Rzewuski wychowywał się w towarzystwie Niemców oraz Francuzów i początkowo nie znał nawet języka polskiego. Zmuszony przez ojca do uczęszczania w Wiedniu do niemieckich szkół, wstępuje do huzarów Kinemayera. Już w tym czasie przyszły Emir zaczyna uczyć się języka arabskiego. Skąd wzięło się u Wacława zamiłowanie do Wschodu? Zaszczepił mu je wuj Jan Potocki, który zwiedził Egipt, Tunis i Maroko. Wacław pozostał na zawsze miłośnikiem Orientu nawiązując kontakt z innymi zapaleńcami, z których największy wpływ wywarł na niego Juliusz Klaprothem badający wędrówki ludów Wschodu.

Po śmierci ojca w 1811 r. Wacław Rzewuski występuje z wojska i urządza sobie rezydencję m. in w Kuźminie, leżącym nieopodal dóbr Potockich, Sanguszków i Branickich, którzy hodowali konie arabskie. Jednak najbardziej Wacław Rzewuski ukochał Sawrań, położony w stepie na miejscu dawnego koczowiska tatarskiego. Miał tu codziennie trochę Wschodu: napisy z Koranu rzeźbione w kamieniach oraz bezkresny step dla ukochanych koni arabskich. Zanim został Emirem, stał się kozackim atamanem Rewuchą.

Wacław Rzewuski przez całe życie szukał dwóch ideałów: idealnych koni, które znalazł, oraz idealnej kobiety, której niestety nie znalazł, choć był żonaty i miał czworo dzieci. Jednak większość pożycia małżeńskiego to była separacja. Rzewuski zorganizował trzy wyprawy na Wschód, podczas których udało mu się zdobyć szereg wspaniałych koni arabskich. Dzień 19 kwietnia 1819 r. był dla niego szczególnie szczęśliwy. Nabył wtedy konia wywodzącego się w prostej linii ze stada Mahometa „Obiat-el-Homlu Nejdi Kohailan". Nie mogąc nic zrobić dla Polski, która wtedy jako państwo nie istniała, Rzewuski rozsławiał ojczyznę w Arabii, przysparzając krajowi chwały i blasku. Jako Lach (Polak) „złotobrody” zostaje Emirem Tadż al-Fahr Abd al-Niszan w 13 trybutach.

Większą część roku 1819 Wacław Emir Rzewuski spędził wśród Beduinów, gdzie zdobywał najpiękniejsze okazy kohailanów. Do Halebu wraca w końcu września na czele kilkuset ludzi. Wypoczynek w Halebie przerywa rewolucja.  Emirowi udaje się z końmi i bagażem wiezionym na 100 wielbłądach dotrzeć do Tarsu. W lutym Rzewuski konno, jedynie ze swoim mamelukiem Saidem, ucieka do Konstantynopola, gdzie nie zastaje pieniędzy obiecanych mu przez szwagra hrabiego Waldsteina. Przeszkody w kontynuowaniu wyprawy okazują się nie do pokonania. Rzewuski wysyła więc wszystkie konie do Paryża, do swego wspólnika barona Sakelario. Sam zaś za pożyczone pieniądze dociera z kilkoma kozakami do Koźmina. Zastaje tam ruinę straszniejsza niż się spodziewał. Wraca więc na Podole. Okazuje się, że konie dotarły do Paryża, ale nikt ich tam nie chce. Wreszcie w kwietniu 1821 r. cała stawka 78 kohailanów przyjeżdża do Sawrania.

Emir decyduje się osiąść w Sawraniu na stałe. Jego życie powoli normuje się, Rzewuski cieszy się coraz większą popularnością. Nadal pozostaje dla sąsiadów oryginałem, mieszkając w wożonym ze sobą namiocie i podróżując na swoich przepięknych koniach arabskich. Ze względu na złą sytuację finansową zarzuca myśl o kolejnej wyprawie na Wschód. W 1831 r. Polsce wybucha powstanie przeciwko Rosji, polska szlachta z Podola wystawia dwa pułki złożone z kilkunastu szwadronów kozaków. Jednym z nich dowodzi Wacław Emir Rzewuski mając pod komendą 200 ludzi, w tym połowę wystawionych własnym kosztem. Wyprawa organizowana przez kilka miesięcy kończy się w kilka dni. Będący już przed pięćdziesiątką Emir Rzewuski walczy, odnosząc nawet sukcesy. Ale 14 maja 1831 r. jego oddział zostaje rozbity przez Rosjan w bitwie pod Daszowcem. Po pogromie nikt nie wie, co stało się z Emirem. Różnie mówi się o jego dalszych losach. Jedna opowieść powiada, że zginął w bitwie i Rosjanie zabrali jego ciało, inni, że przeżył pogrom, ranny uciekł z pola bitwy i ponoć zmarł w samotności w 1833 r. gdzieś w stepach Podola.

Wacław Emir Rzewuski uznawany jest w Polsce za twórcę rodzimej hodowli konia czystej krwi arabskiej. Potomstwo sprowadzonych przez Emira ze Wschodu arabów polskie stadniny sprzedają dzisiaj hodowcom na całym świecie za ogromne pieniądze. W 1981 r. ogier El Paso został sprzedany amerykańskiemu hodowcy Armandowi Hammerowi za milion USD. W lutym 1985 r. na aukcji koni czystej krwi, zorganizowanej w Arizonie w ramach "Polish Ovation Sale", klacz Penicylinę z Janowa Podlaskiego kupił za 1,5 miliona USD biznesmen David Murdock, 168. na liście najbogatszych w USA, zaś w 2009 r. za samo pokrycie własnym ogierem stojącej w Janowie Podlaskim klaczy Pianissima, wielokrotnej triumfatorki światowych pokazów, która ostatnio padła w Janowie Podlaskim, hodowca z Kalifornii zapłacił aż 175 tys. euro.  W 2012 r. padł rekord – anonimowy hodowca ze Szwajcarii zapłacił za klacz Kwestura 1.125.000 euro.  

Wróć