Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Akcyza w górę…

22-01-2020 18:54 | Autor: Mirosław Miroński
Żyję dostatecznie długo, by pamiętać wiele podwyżek cen alkoholu. Oczywiście, innych produktów, towarów i usług również. Zwykle, towarzyszyła temu podobna argumentacja – walka z alkoholizmem. Alkoholizm jest realnym problemem, podobnie jak inne uzależnienia. Trudno jednak zauważyć widoczny związek pomiędzy wzrostem cen a spadkiem liczby osób uzależnionych od alkoholu i innych używek, czy też ich nadużywających.

Jedno i drugie generuje poważne problemy zdrowotne, społeczne, obyczajowe, a nierzadko prawne. Wszystko razem powoduje też, że wiele z tych problemów spada na rodziny osób uzależnionych, a ostatecznie na państwo. Nic więc dziwnego, że państwo dysponujące całym arsenałem środków sięga po jeden z nich – podwyżkę akcyzy na alkohol i wyroby tytoniowe.

Opinia społeczna w kwestii podwyżek zazwyczaj bywa podzielona – od skrajnych przeciwników podwyżek do jej zwolenników. Umyka w tym sporze fakt, że osoba naprawdę uzależniona, mając do wyboru droższy produkt, raczej zrezygnuje z innych wydatków niż substancji od których jest uzależniona. Nie istnieje żaden prosty mechanizm, skłaniający osoby, dla których alkohol i papierosy są artykułami pierwszej potrzeby, aby sobie ich odmówiły z powodu ceny. Najlepszy dowód, że papierosy wcale tanie nie są, a jednak się je kupuje. I to dość powszechnie. Nawet akcje mające zmniejszyć chęć do zapalenia, polegające na umieszczaniu haseł i sloganów informujących o szkodliwości palenia tytoniu, nie przynoszą dającego się zauważyć efektu. Palacze widzą na opakowaniu napis mający ich przestraszyć i zniechęcić, ale to nie działa. Cała akcja służy raczej pokazaniu, że coś się w tej kwestii robi, jednak jest to nieskuteczne. Równie nieskuteczne jest podnoszenie ceny. Palacze płacą i palą. Palą pomimo ogólnie dostępnej wiedzy na temat zgubnych skutków nałogu. Na nieszczęście po papierosy sięgają ludzie młodzi, a nawet dzieci.

Nie inaczej jest z alkoholem. Trudno wyobrazić sobie koncert muzyki pop, przed którym młodzież nie wypijałaby „browara” – mówiąc jej językiem. Gorzej, że dotyczy to również kierowców, wśród których zdarza się wielu amatorów alkoholu. Kontrole na drogach potwierdzają to bardzo często. Skutki takich wyborów bywają tragiczne nie tylko dla nieodpowiedzialnych kierujących pojazdem, ale rozszerzają się na innych. Nasze drogi w efekcie wcale nie są bezpieczne, a jazda po nich często przypomina rosyjską ruletkę.

Czy podniesienie akcyzy na mocne trunki może zapobiec tego typu groźnym zjawiskom? Wątpię. Podobnie, jak wątpi w to szereg innych osób.

Już wiele lat temu przy podwyżkach alkoholu ze strony decydentów padały argumenty, że pieniądze z podwyższonej akcyzy będą przeznaczone na walkę ze skutkami alkoholizmu. Gdzie trafiały naprawdę, trudno dziś ustalić. Jedno jest pewne, że aby mogły wpłynąć do państwowej kasy, najpierw ktoś musi kupić droższy alkohol. A skoro kupuje, to zapewne nie po to, żeby wylewać go za przysłowiowy kołnierz.

Trudno powiązać dostępność używek oraz ich cenę ze spożyciem. Urzędowe regulacje na nic się nie zdadzą, jeżeli w ślad za tym nie pójdą skuteczne kampanie informujące, jak unikać pokusy sięgnięcia po nie już na wczesnym etapie rozwoju emocjonalnego dzieci i młodzieży. Z pewnością jest w tym obszarze wiele do zrobienia. Potrzebne są też odpowiednie wzorce kulturowe, które dla młodych ludzi będą atrakcyjne i akceptowalne. Wytworzenie „zdrowych” snobizmów jak sport i inne zainteresowania może pomóc pod warunkiem, że nie ograniczą się one do jednostek, a będą podchwytywane przez grupy rówieśników - kolegów, koleżanek. Z własnego doświadczenia wiem, jak silny bywa wpływ grupy. Jeśli po szkole większość sięga po papierosa, to trudno się temu oprzeć. Nikt nie chce być poddany klasowemu, czy też podwórkowemu ostracyzmowi i wykluczeniu. To samo dotyczy młodzieży starszej, a potem dorosłych. Koło się zamyka, ale skutkiem takich z pozoru prostych zależności od otoczenia mamy wokół siebie uzależnionych młodych ludzi. Mamy problem. Być może chętny do napicia się dwa razy się zastanowi, zanim zdecyduje, czy kupić alkohol wysokoprocentowy, czy też inny. Podobnie palacz może zawaha się, czy wybrać papierosy tradycyjne, czy elektroniczne, które jak twierdzą specjaliści nie są takie zdrowe, jak się niektórym wydawało. Czy to ograniczy albo wykluczy używki z naszego życia? Przekonamy się o tym wkrótce.

Wróć