Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Afera wciąż trwa!

13-04-2016 22:02 | Autor: Motowoj
Wielu Czytelników MOTO-PASSY mogłoby pomyśleć, że tzw. aferę „Dieselgate”, związaną z toksycznością spalin silników koncernu VW, mamy już za sobą. Nic bardziej mylnego. Nie cichną jej echa, a temat, jak to się zwykło mawiać, jest wciąż rozwojowy. Może jedynie w mediach nieco ciszej...

Dla przypomnienia, afera została wykryta i ujawniona w USA w październiku ubiegłego roku. Jak się szybko okazało, ze względu na dużą popularność feralnych silników, objęła swoim zasięgiem niemal cały świat. Pokrzywdzeni klienci znaleźli się również w naszym kraju. Wszyscy śledzący temat z pewnością zdążyli już dawno wyrobić sobie własną opinię. Z tego też powodu nie będę ponownie wnikał w szczegóły techniczne samego zagadnienia, a skupię się dziś jedynie na tzw. „smaczkach i ciekawostkach”.

Afera VW związana z fałszowaniem pomiarów podczas testów toksyczności spalin, to z pewnością jedna z największych, o ile nie największa wpadka wielkiej firmy w długiej historii motoryzacji. Trzeba mieć również świadomość, że dzisiejszy poziom technologii pozwala na proste i zarazem perfidne wdrażanie oszukańczych praktyk. Jednocześnie, coraz trudniej jest nam jednoznaczne zdiagnozować, co jest dla nas dobre, a co złe. Znamy wiele przykładów, jak łatwo znaleźć tzw. „ekspertów”, będących w stanie przekonywająco argumentować, reprezentując przeciwne strony sporu.

Identycznie wygląda to również w aferze VW. Z jednej strony, w sposób oczywisty koncern okłamywał, władze, podmioty badawcze, w końcu nas klientów, z drugiej zaś strony obserwujemy, jak prosto „uzdatnić” wadliwe pojazdy, nie wpływając na ich osiągi!? Krótka akcja serwisowa, iluzoryczne modyfikacje, brak obowiązku, dobrowolna decyzja klienta. Tak naprawdę nic się nie stało. To się nie trzyma kupy!

W niemieckich mediach pojawiła się informacja, że nowe oprogramowanie wadliwych silników jeszcze zwiększa toksyczność „wydychanych” przez nie spalin! Jako pierwsze, w styczniu, trafiły do modyfikacji silniki w modelu Amarok. Niemiecki magazyn „Auto, Motor und Sport” poprosił inżynierów o zbadanie spalin dwóch takich pojazdów – przed i po aktualizacji oprogramowania. Badania przeprowadzono podczas jazd w rzeczywistych warunkach drogowych. Jak się okazało, emisja tlenków azotu pozostała na niezmienionym poziomie, wielokrotnie przekraczając wymagania normy Euro 5. Nieco poprawiły się osiągi silnika, jednak zużycie paliwa wzrosło o ponad pół litra na 100 kilometrów. Wzrost spalania oznacza również większą ilość wydzielanego do atmosfery CO2, a więc ogólnie wzrost szkodliwego wpływu auta na środowisko! Przedstawiciele pozarządowej organizacji działającej na rzecz środowiska „Deutsche Umwelthilfe”, stwierdzili nawet, że organizacja jest zdumiona wynikiem testów i zdecydowanie skrytykowali tolerowanie przez niemiecki rząd działań VW. Jak będzie w przypadku modyfikacji pozostałych modeli oraz czy podobne testy zostaną powtórzone, zobaczymy...

Media donoszą też o byłych pracownikach VW, którzy zostali ponoć zwolnieni w następstwie odmowy uczestniczenia w procedurze niszczenia dokumentacji związanej z feralnymi testami. Jak to zwykle bywa w podobnych sytuacjach, przedstawiciele koncernu broniąc się przechodzą do ataku i twierdzą, że to jedynie bezzasadne pomówienia ze strony pracowników zwolnionych z zupełnie innych powodów. Sygnały te płyną z USA, ale „mleko rozlało się” na znacznie większy obszar.

Jeszcze inne źródła twierdzą, że afera VW, choć sama w sobie znacznych rozmiarów, to jedynie wierzchołek znacznie większej góry lodowej. Producenci samochodów okłamują nas od lat nie tylko w kwestii toksyczności spalin, ale również w przypadku spalania, czy pojemności bagażników. Mamy przecież świadomość różnic w pomiarach testowych i w warunkach drogowych i że litr to nie zawsze dcm3.

Czy jesteśmy w stanie wyobrazić sobie sytuację, w której globalny przemysł pełen jest firm, które miast pracować nad ulepszaniem swoich technologii, poszukują coraz bardziej skutecznych sposobów obchodzenia procedur testowych? Może trochę fantazjuję, ale czy na pewno? Jest wiele przykładów pozwów kierowanych przeciw producentom np. odkurzaczy, za rzekome manipulowanie przy wskaźnikach efektywności energetycznej. Czy wiecie Państwo, że lodówki testowane są bez zawartości, a pralki, niejednokrotnie w bardzo dziwnych, niespotykanych w mieszkaniach temperaturach?

Ujawnienie „specyficznej inteligencji” samochodów koncernu VW, rozpoznającej warunki testów laboratoryjnych, nie jest pierwszym przypadkiem tego typu praktyk. Dotarłem do informacji z rynku australijskiego, gdzie tamtejsze służby ujawniły przypadki lodówek i telewizorów, przełączających się w tryb energooszczędny, ilekroć rozpoznawały warunki i okoliczności panujące podczas testów!

Ostatnio natrafiłem również na kolejny, spektakularny przykład nabijania klientów w butelkę, pochodzący z branży motoryzacyjnej. Znany fiński producent opon Nokian manipulował wynikami testów swoich produktów w sposób niezwykle prosty. Aż dziw bierze, że sprawa długo nie była ujawniana. Otóż do testów wysyłane były specjalnie przygotowane opony z droższych materiałów i o lepszej specyfice! Proceder ten był nie tylko nieuczciwy wobec klientów, ale również skrajnie niebezpieczny. Sprawa wyszła na jaw dzięki lokalnym mediom. Dziennikarze gazety „Kauppalehti” powołali się w swoim raporcie na korespondencję wewnętrzną pracowników oraz inne źródła pochodzące prosto z firmy. Na razie nie ma pewności, czy Nokian oszukiwał jedynie w przypadku europejskich ośrodków badawczych, czy również w USA. Wiadomo, że Amerykanie bardzo poważnie podchodzą do tego typu praktyk, o czym właśnie przekonuje się Volkswagen...

Wróć