Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

A to Polska właśnie...

31-03-2021 21:24 | Autor: Tadeusz Porębski
Co my tu przed Wielkanocą mamy? Ministerstwo Finansów wyłożyło karty na stół. W przyszłym roku dług publiczny Polski ma wznieść się na historycznie wysoki poziom 64,7 proc. PKB, co nominalnie oznacza przekroczenie magicznej bariery 1,5 biliona złotych. Tak wysokiego zadłużenia Polska nie miała w swojej najnowszej historii. Taki obraz finansów naszego państwa lokuje nas w czołówce państw z najwyższym zadłużeniem w Unii Europejskiej.

Najgorsze jest to, że polskie finanse publiczne to ponoć zwykła fikcja, bowiem inaczej przedstawia się dług liczony wedle własnej definicji, a zupełnie inaczej liczony przez Brukselę. To poważny problem i należy go pilnie rozwiązać. Tymczasem po kilku miesiącach przerwy trzy największe agencje ratingowe świata zabrały się za aktualizację ratingów. Pierwsza zrobiła to Fitch Ratings, amerykańska agencja ratingowa o zasięgu globalnym, oceniająca ponad 5700 instytucji finansowych w 100 państwach. Fitch, obok Moody's oraz Standard&Poor's, zaliczana jest do grona najbardziej wpływowych agencji ratingowych.

I tu niespodzianka. Fitch utrzymała nasz dotychczasowy rating na poziomie "A-minus". To siódmy najwyższy wynik w dwudziestostopniowej skali. Co najdziwniejsze, potwierdziła się "stabilna" perspektywa oceny, a to oznacza, że w przypadku braku istotnych zmian nie ma zagrożenia obcięcia w najbliższym czasie ratingu Polski. Opracowując rating dla naszego kraju, agencja Fitch wskazała na "mocne fundamenty makroekonomiczne i dobrze zdywersyfikowaną gospodarkę, która jest wspierana przez rozsądnie prowadzoną politykę gospodarczą oraz monetarną". Taką samą ocenę ("A-minus") mają obecnie m.in. Chile, Łotwa i Hiszpania. Tylko oczko wyżej w ratingu plasują się tak bogate państwa jak Islandia, Japonia czy Arabia Saudyjska. Natomiast niżej od nas ocenione zostały m.in. Włochy, Chorwacja, Grecja, Portugalia i Rosja. Pan Ferdynand Kiepski zapytałby zapewne: "O co tu, kuźwa, chodzi?". Grozi nam bankructwo, czy wręcz odwrotnie – gospodarczo pięknie sobie radzimy? Gdzie, do cholery, leży prawda? Ja na to pytanie nie odpowiem, bo znam się na ekonomii jak kura na pieprzu. Dobrze by jednak było, gdyby tę zagadkę spróbowali rozwiązać naprawdę niezależni polscy ekonomiści z najwyższej półki. Ludzie są kompletnie skołowani z jednej strony przez TVN, z drugiej przez TVP i należy im się ziarno prawdy.

Co do ziarna prawdy, to jest ono takie, że na wsparcie walki z wywołaną przez wirus Corona pandemią Dominika Kulczyk przeznaczyła 20 mln złotych, WOŚP – 20 mln, Anna i Robert Lewandowscy – 1 milion euro, Jakub Błaszczykowski – 400 tys. zł, sieć sklepów "Żabka" – 4,5 mln zł, Grupa "Azoty" – 3 mln zł, firma "Agata Meble" – 1 mln zł, firma "Drutex" – 1 mln zł. Jaki jest udział arcybogatego Kościoła Rzymskokatolickiego w Polsce w tej walce na śmierć i życie? Niestety, poza modlitwą, żaden. Natomiast udział kościelnych hierarchów w tuszowaniu setek przestępstw popełnionych na dzieciach przez pedofilów w sutannach jest ogromny. Dostrzegł to sam papież Franciszek, który dwóm polskim hierarchom wymierzył ojcowskiego klapsa. A powinien walnąć ich "z liścia", bo ciężko sobie na taką właśnie karę zapracowali. Watykan uznał, że panowie biskupowie Sławoj Leszek Głódź oraz Edward Janiak dopuścili się zaniedbań przy wyjaśnianiu spraw pedofilskich i wymierzył im sankcje. Są one śmiechu warte, ale ważne jest to, że wreszcie są, bo dotychczas obaj dżentelmeni z pektorałami na szyjach, infułą na głowie i pastorałem w dłoni wprost drwili sobie z przepisów prawa oraz medialnej krytyki.

Obu emerytowanym już biskupom nakazano zamieszkanie poza terytorium diecezji, którymi kierowali. W przypadku Janiaka jest to potwierdzenie sankcji nałożonej na niego już w czerwcu 2020 r., kiedy otrzymał zakaz przebywania na terenie diecezji kaliskiej. Natomiast "arcy" Głódź musi niezwłocznie wyprowadzić się z Gdańska. Obaj biskupi nie mogą uczestniczyć w żadnych publicznych celebracjach w dotychczasowych diecezjach. Ale poza nimi mogą. Każdy z nich ma także wpłacić pieniądze na Fundację św. Józefa, która pomaga osobom wykorzystywanym seksualnie, tyle że Watykan nie ustalił kwoty. Może więc to być na przykład 10 złotych. Dlatego "kary" nałożone na dwóch wypasionych, rumianych arcypasterzy należy traktować w kategorii ojcowskiego klapsa. Chyba w Watykanie nie bardzo orientują się, co naprawdę wyprawiają hierarchowie w polskim Kościele Rzymskokatolickim. Moim zdaniem starcy w fioletach powinni zostać co do jednego odesłani do kościelnych ośrodków odosobnienia (dosyć luksusowych skądinąd), by tam do końca życia odbywać pokutę.

W maju 2018 r. papież Franciszek wymiótł cały episkopat w Chile, pod papieski nóż poszło 34 biskupów. Franciszek wymusił na nich podanie się do dymisji oraz pokutę w postaci błagania ofiar pedofilii o wybaczenie. Takiej czystki nie było w historii Kościoła katolickiego. Jednak sprawa miała dwie odsłony. Pierwsza to papieska podróż do Chile w styczniu 2018 r. Franciszek odmówił wówczas spotkania z grupą osób pokrzywdzonych przez znanego chilijskiego księdza. Nie uwierzył i odrzucił oskarżenia ludzi, którzy twierdzili, że zboczeńca w sutannie od lat osłaniał biskup Juan Barros, mianowany w 2015 r. przez Benedykta XVI. Za sprawą światowych mediów zrobiło się gorąco, ponieważ z każdym dniem przybywało głosów potwierdzających wersję molestowanych. Wtedy papież wysłał do Chile specjalnego śledczego w osobie znanego z uczciwości i bezkompromisowości maltańskiego arcybiskupa Charlesa Sciclunę, który w przeszłości rozpracował wybryki kościelnych hierarchów w różnych krajach świata. Scicluna przedstawił papieżowi liczący ponad dwa tysiące stron raport o sprawie chilijskiej. Na tej podstawie Franciszek sporządził dokument, który odczytał biskupom chilijskim podczas spotkania w Watykanie.

Arcybiskup Charles Scicluna powinien niezwłocznie pojawić się w Polsce, przeprowadzić zakrojone na szeroką skalę śledztwo i przedstawić papieżowi raport o zgniliźnie moralnej panującej wśród tutejszej hierarchii, o pazerności polskich hierarchów, ich rozpasaniu, próbach wpływania na sprawy państwowe oraz poczuciu absolutnej bezkarności. Tylko podobna do chilijskiej czystka może uratować nasz Kościół przed całkowitym zmarginalizowaniem i zahamować dramatycznie wysoki procentowo odpływ wiernych. Polski Kościół katolicki to średniowiecze, którego nie sposób zreformować bez podjęcia radykalnych zmian personalnych w episkopacie. Ktoś taki jak "arcy" Głódź powinien na zawsze zniknąć z życia publicznego. Ale to nie wszystko. Z niewiadomych powodów ten pyszny i butny hierarcha otrzymał od usłużnej władzy świeckiej szlify generalskie i to trzygwiazdkowe. Przywracając 21 stycznia 1991 r. ordynariat polowy w Polsce, papież Jan Paweł II mianował Głódzia biskupem polowym Wojska Polskiego oraz biskupem tytularnym Bettonium. Już w kwietniu 1991 r. został mianowany przez prezydenta Lecha Wałęsę na stopień generała brygady, a w listopadzie 1993 r. Wałęsa awansował go na stopień generała dywizji. To drugi po generale broni najwyższy stopień w Wojsku Polskim.

Będący pod ciężkimi oskarżeniami "arcy" Leszek Sławoj Głódź ma prawo do noszenia generalskiego munduru i pobierania kilkunastotysięcznej emerytury, która w ogóle mu się nie należy. Co na to pan prezydent Andrzej Duda? Co na to pan minister Mariusz Błaszczak? Głódź hańbi mundur polskiego żołnierza. Tymczasem obaj wspomniani politycy hołubią niespodziewanie awansowanych Misiewiczów i Głódziów, obierając z emerytur tak zasłużonych żołnierzy jak gen. Gromosław Czempiński, który dowodził nie tylko słynną operacją ewakuacji amerykańskich agentów z Iraku, przeprowadzoną w 1990 r. przez funkcjonariuszy polskiego wywiadu, ale także inną ściśle tajną akcją, dzięki której zdołano wywieźć z Iraku brytyjskich oficerów. W nagrodę za pomoc w uwolnieniu funkcjonariuszy wywiadu cywilnego i wojskowego USA oraz za zdobycie i przekazanie Amerykanom map Bagdadu, co zaważyło na losach wojny w Zatoce Perskiej, amerykański rząd umorzył połowę długu zagranicznego Polski, zaciągniętego w okresie PRL, czyli 16,5 miliarda dolarów. Gen. Czempiński został odznaczony wysokim odznaczeniem CIA, a Stany Zjednoczone pomogły w zorganizowaniu słynnej polskiej jednostki GROM.

I tak zasłużonemu dla Polski żołnierzowi jak Gromosław Czempiński obcina się generalską emeryturę do 1700 zł, pozwalając jednocześnie pobierać kilkanaście tysięcy zł miesięcznych apanaży pławiącemu się w luksusach, znanemu z pijaństwa (stąd pseudo Flaszka-Głódź) pysznemu nierobowi, który nigdy nie powąchał prochu, a z wojskiem miał tyle do czynienia, co ja z chińskim baletem. To jest sprawiedliwość po polsku w dobie rządów (nie)zjednoczonej już prawicy (przegrali ostatnio dwa głosowania w Sejmie). Śmiecie pływają na powierzchni, ludzie wartościowi toną w cuchnącym od politycznych odchodów szambie. Oby przyszłoroczna Wielkanoc przyniosła nam więcej radości, niż tegoroczna. Wesołego Dyngusa!

Wróć