Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

189. rocznica bitwy pod Olszynką Grochowską

26-02-2020 21:01 | Autor: Prof. dr hab. Lech Królikowski
W niedzielą 23 lutego 2020 r., tak jak każdego roku, począwszy od lat 70. XX w., przy mogile w Olszynce Grochowskiej miały miejsce patriotyczne uroczystości związane z tym miejscem. Dnia 25 lutego 1831 r. na przedpolach warszawskiej Pragi rozegrała się bowiem największa w XIX wieku bitwa polskiego oręża. Odbyła się ona na ogromnym obszarze od Białołęki po Wawer, jednak główne zmagania miały miejsce wokół niewielkiego olszynowego lasku na Grochowie.

Punkt ten wybrany został przez Polaków nieprzypadkowo, albowiem w zasięgu ognia baterii zlokalizowanych w lasku znajdowało się połączenie starego traktu moskiewskiego z wybudowaną nieco wcześniej (1823 r.) szosą do Terespola (Brześcia). Śladami dawnego traktu moskiewskiego są m. in. obecne ulice: Pabianicka i Korkowa, będące fragmentem pradawnej drogi przez Węgrów na wschód. Wybudowana w czasach Królestwa Kongresowego szosa do Terespola był drogą wytyczoną i zaprojektowaną przez inżynierów, a zrealizowaną zgodnie z najnowszymi wówczas trendami w budownictwie drogowym. Droga ta na odcinku od Wawra do Pragi zbudowana była w dużej części na groblach i nasypach przecinających podmokłe tereny tej części Grochowa, co czyniło z niej kluczowy element teatru zmagań.

Pod koniec lutego 1831 r. wojska rosyjskie posuwały się w kierunku Pragi dwiema kolumnami; starym traktem moskiewskim oraz szosą terespolską, czyli obecną ulicą Płowiecką. Połączeniu sił rosyjskich przeszkadzały polskie oddziały i baterie rozmieszczone w olszynowym lasku opodal miejsca, gdzie trakty te się łączyły, tj. w pobliżu, gdzie ulica Podolska dochodzi do ulicy Grochowskiej. Wejście połączonych sił rosyjskich i rosyjskiej artylerii na wspólny odcinek traktów, tj. na obecną ulicę Grochowską umożliwiłoby im szybkie dotarcie do szańców Pragi, które w tym czasie nie były jeszcze ukończone.

Fakt ten pozwala przyjąć założenie, iż obrona Pragi mogłaby być bardzo krótka, a więc powtórzyłby się w jakimś stopniu wariant z czasów Powstania Kościuszkowskiego, gdy szybkie i zdecydowane uderzenie wojsk Suworowa doprowadziło do rzezi Pragi, poddania Warszawy i upadku powstania. Patrząc w ten sposób jasno widać, iż obrona polskich pozycji w Olszynce Grochowskiej była w rzeczywistości walką o niepodległość Polski. Z tego punktu widzenia Olszynkę Grochowską bez żadnej przesady można przyrównać do greckich Termopil. Uporczywa obrona Olszynki pochłonęła życie ponad siedmiu tysięcy Polaków oraz dziewięciu tysięcy Rosjan. Wojska Iwana Dybicza (w rzeczywistości będącego na rosyjskiej służbie grafa Hansa Karla Friedricha von Diebitscha), chociaż zajęły pole bitwy, nie były jednak w stanie skutecznie zaatakować Pragi. Po krótkiej wymianie ognia wycofały się spod miasta. Krew przelana pod Olszynką Grochowską uratowała wówczas Warszawę.

Zajęcie pola bitwy przez Rosjan spowodowało, że nie było możliwości pochowania pewnej liczby poległych Polaków, szczególnie tych, którzy znaleźli śmierć w bagnach Grochowa. Po zdławieniu powstania Rosjanie utworzyli cmentarz dla swoich przy ul. Grochowskiej, a w pobliżu – przy obecnej ulicy Terespolskiej – wybudowali monumentalny pomnik na chwałę rosyjskiego oręża. Ulicę, gdzie stanął pomnik nazwali Pomnikową. Celem dowartościowania tego miejsca, po sąsiedzku wznieśli kompleks budynków Instytutu Weterynarii, jednego z najbardziej prestiżowych w całym Cesarstwie. Obecnie do dawnej Pomnikowej przylega ratusz dzielnicy Praga Południe m. st. Warszawy.

W okresie do 1915 r. jakiekolwiek uczczenie polskich poległych nie wchodziło w rachubę. Pole bitwy znajdowało się z dala od miejskiej zabudowy, w terenie podmokłym, a od 1883 r. w pasie fortecznym twierdzy „Warszawa”. Dopiero w 1916 r., staraniem Towarzystwa Przyjaciół Grochowa, ówczesne niemieckie władze okupacyjne wyraziły zgodę na upamiętnienie miejsca bitwy i wielką manifestację ludności Warszawy.

W latach międzywojennych Grochów, a przede wszystkim jego historia związana z walkami z moskiewską nawałą, były w centrum uwagi władz miasta, ale także Rzeczypospolitej, o czym świadczą wielkie uroczystości, które się tam odbyły w 105.rocznicę bitwy. Wówczas obok charakterystycznego krzyża zbudowano niewielki grobowiec, w którym złożono nieliczne ludzkie kości znalezione w okolicy.

W Polsce Ludowej historia walk z Rosjanami należała do tematów, o których należało mówić jak najmniej. Grobowiec w Olszynce Grochowskiej, który znajdował się w trudno dostępnym miejscu (brak komunikacji), na skraju zabudowy substandardowego osiedla, był miejscem, do którego z trudem trafiali nawet przewodnicy PTTK. Taka sytuacja wyjątkowo odpowiadała komunistycznej władzy. Miejsce pozostałoby nieznane, gdyby nie upór księdza Wacława Karłowicza i niewielkiego grona pobliskich mieszkańców, którzy wbrew stanowisku władz organizowali przy grobowcu patriotyczne uroczystości, z roku na rok coraz liczniejsze. Niewątpliwie jednym z najbardziej aktywnych organizatorów był śp. Stefan Melak, który zginął w tragicznej katastrofie pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 r.

Od bitwy pod Olszynką Grochowską minęło już ponad 189 lat. W tym czasie rozpadło się imperium Romanowów, przestał istnieć także Związek Radziecki. Polska stała się państwem niepodległym i demokratycznym. Polacy są znów gospodarzami w swojej ojczyźnie. Okazuje się jednak, iż szacunek do historii podlega wśród naszych rodaków pewnej modzie i często służy doraźnym celom politycznym. W ostatnim trzydziestoleciu w Warszawie historycznym motywem przewodnim było Powstanie Warszawskie, które zdominowało wszystkie inne historyczne wydarzenia w życiu nie tylko naszego miasta, ale całej Polski. Nie umniejszając w jakimkolwiek stopniu bohaterstwa warszawskich powstańców – mim zdaniem – należy pamiętać także o poprzednikach, bardzo często ich biologicznych przodkach, zazwyczaj pradziadkach. Tamci, żołnierze Powstania Listopadowego walczyli nie tylko o Warszawę, ale o niepodległą i niepodzielną Rzeczpospolitą. Jak greccy herosi pod Termopilami stawili czoła armii, która niespełna dwie dekady wcześniej pobiła Napoleona i swoje namioty rozbiła na Polach Elizejskich w Paryżu, a carscy kozacy poili konie w Sekwanie.

Ludność Warszawy, która pierwszy raz mogła zgromadzić się na historycznym polu bitwy dopiero w 1916 r., już wówczas przyrzekła sobie i światu, iż godnie uczci pamięć swoich bohaterów, z których bardzo wielu do dnia dzisiejszego nie ma nawet grobu. Dowodem na ówczesne nastroje jest strona tytułowa „Tygodnika Ilustrowanego” z 1916 r., na której zaprezentowany jest szkic architekta Zdzisława Jasińskiego, przedstawiający monumentalny pamiątkowy kopiec na polu bitwy pod Olszynką.

W dwudziestoleciu międzywojennym nie zdążono zrealizować pomysłu. Uniemożliwiły to najpierw wojna z bolszewikami, później kryzys, a jeszcze później najazd hitlerowskich hord. Od odzyskania niepodległości przez Polskę w 1989 r. minęło już jednak ponad trzydzieści lat, w którym to czasie nasze pokolenie także nie zdecydowało się na realizację testamentu swoich ojców, a w tym na godne uczczenie poległych i potopionych w bagnach Olszynki.

Zrządzeniem losu pole bitwy pod Olszynką Grochowska w znacznej części znalazło się na terenie dzielnicy Rembertów m. st. Warszawy. Trzeba jednak mieć w pamięci, iż nazwa ta nadana została osiedlu przez Rosjan, na cześć jednego z największych wrogów Polski i polskości, carskiego namiestnika w Królestwie Polskim – Teodora Berga. Ten carski czynownik w rzeczywistości nazywał się Friedrich Wilhelm Rembert von Berg (1793-1874). Do największych „zasług” tego satrapy należy stłumienie Powstania Styczniowego, zatwierdzanie bardzo licznych wyroków śmierci (m. in. na Traugutta i jego towarzyszy), wysłanie tysięcy ludzi na Syberię oraz konfiskata majątków wszystkich, którzy mogli mieć jakikolwiek związek z powstaniem.

Brak pieniędzy jest wymówką uniwersalną, albowiem pieniędzy nigdy nie jest za dużo. Tak więc nie względy ekonomiczne są decydujące, ale przede wszystkim wewnętrzna potrzeba. Najważniejsze, to „żeby chciało się chcieć”. Upamiętnienie poległych pod Olszynką, to nie łaska z naszej strony, ale obowiązek. Oni zapłacili krwią, inni, którzy przeżyli, bardzo często musieli uciekać z kraju, a ich majątki podlegały konfiskacie.

Uważam, iż obecnie mamy niezwykle sprzyjającą sytuację, aby powrócić do przedwojennej koncepcji usypania pamiątkowego kopca pod Olszynką. Okolicznością tą jest budowa drugiej linii metra. W wyniku realizacji tej inwestycji spod ulic Warszawy wydobywane są tysiące metrów sześciennych ziemi, którą trzeba wywieźć z miasta (ciekawe jak daleko) i zapłacić za składowanie. Czy nie lepiej ziemię tę przewieźć w rejon grobowca w Olszynce Grochowskiej i uformować z niego potężny kopiec, który na setki, a może i tysiące lat (patrz kopiec Kraka, Wandy itp.) symbolizować będzie walkę Polaków o niepodległość.

Już kilka lat temu z inicjatywy pułkownika w stanie spoczynku Stanisława Strześniewskiego sporządzono projekt kurhanu. Jego autorami są architekci (ojciec i syn) Józef i Michał Helińscy, którzy przedstawili dojrzałą koncepcję wraz z projektem budowlano-konstrukcyjnym. Do dokumentacji dołączone są opinie: geotechniczna (prof. dr inż. Zbigniew Grabowski), konstrukcyjna (prof. dr inż. Stanisław Kuś), urbanistyczna (dr inż. arch. Krzysztof Domaradzki).

Zgromadzona dokumentacja – moim zdaniem – jest wystarczająca, aby władze miasta mogły podjąć wiążącą decyzję o realizacji obiektu. Czy tak się stanie – trudno wyrokować. Warto jednak zwrócić uwagę, iż na terenie bezpośrednio sąsiadującym z grobowcem w Olszynce Grochowskiej trwa proces urbanizacji. Pojawiają się nowe budynki; ludzie tworzą swoją przestrzeń życiową. Z każdym rokiem będzie trudniej i drożej zrealizować projekt. W planach jest np. budowa trasy Olszynki Grochowskiej, której projekt, już teraz, powinien uwzględniać powstanie kopca. Nie uwzględnia, bo nie ma takiej decyzji.

Uważam, iż budowa na polach Olszynki monumentalnego kopca mogłaby być nadzwyczaj ważnym impulsem do istotnych przekształceń na warszawskim prawym brzegu Wisły, na co Praga czeka od dziesięcioleci. Praga to też stolica – warto o tym pamiętać!

Olszynka Grochowska jest obecnie rezerwatem (pow. 69,39 ha, w tym 12,93 otuliny). Teren ten został wykupiony z prywatnych rąk w okresie prezydentury Stefana Starzyńskiego. Były to wówczas jałowe, piaszczyste wygony przecięte kanałem melioracyjnym. Na całym terenie nie było jednego drzewa, a na skrawkach zieleni pasły się kozy. Około 1950 r. zaczęto zalesiać nieużytki Olszynki. Pamiętam, a byłem wówczas uczniem grochowskiej szkoły nr 168, że kilkakrotnie cała klasa uczestniczyła w zalesianiu. „Nowi” warszawiacy w latach 70. XX w. uznali, że to co rośnie, jest pozostałością olszyny, w której walczyli i ginęli nasi przodkowie. Zagajnik otrzymał status rezerwatu i od tego czasu jest prawnie chroniony. Chroniony jest na tyle skutecznie, że bobry – także chronione – zawładnęły całym terenem. Budują żeremie ze ścinanych drzew, kopią nory przywracając teren do stanu sprzed setek lat.

Uważam, że należy odwiedzać rezerwat Olszynka Grochowska ze względów patriotycznych, ale warto też tam bywać, aby dostrzec potęgę przyrody, która w zaledwie siedemdziesiąt lat przywróciła zdegradowane wygony niemalże do stanu pierwotnego.

Wróć